193 dżudoków z kilkunastu polskich i niemieckich klubów wzięło udział w jubileuszowej edycji turnieju. - Byłoby więcej, ale część zrezygnowała z przyjazdu w związku z żałobą, a części zabrakło pieniędzy i w ostatnich dniach odwoływali udział - mówi Lech Morus, organizator zawodów i prezes UKS 47 Bushido-Morus Szczecin. Turniej odbył się w sobotę, mimo że tego dnia obowiązywała jeszcze żałoba narodowa. - Nie mogliśmy odwołać zawodów. Gdybyśmy to zrobili, za rok nie byłoby tego turnieju, bo np. nie przyjechaliby Niemcy. Postanowiliśmy więc, że skoro wszystko jest przygotowane, to walczymy, a rezygnujemy z dodatkowych atrakcji - wyjaśnia Morus.
Zawody stały na dobrym poziomie. Tradycyjnie najbardziej nerwowi byli trenerzy i rodzice. Wskazówki typu: "Kuba, duszenie miałeś i uciekłeś" czy "Na brzuch się wkręcaj" - to normalka. - Bo to jest presja wyniku. Każdy chce pokazać, że praca na treningach przynosi jakieś efekty - tłumaczy Marek Tytonik, sędzia, ojciec i trener w jednej osobie. -Wielu z nas po prostu nosi.
Dochodziło nawet do sytuacji, że sędziowie musieli uspokajać widzów lub byli zmuszani, by kluczowe dla pojedynków akcje oglądać z kamery. Wielu trenerów nagrywało walki swoich podopiecznych, czasami kwestionowało decyzje arbitrów. - To jest jak w koszykówce. Decydujący rzut był przed syreną czy po - mówi Janusz Ciesiołkiewicz, trener Gwardii Koszalin. Ciesiołkiewicz pokazał arbitrowi z Niemiec fragment walki i sędzia po takiej podpowiedzi zmienił werdykt. - Świetnie sędzia zareagował - chwalił koszalinianin arbitra. - Gdy prowadzi pod rząd kilkanaście walk, coś może umknąć jego uwadze. A co łatwiej sędziować? Walki maluchów czy bardziej cwanych już juniorów? - Różnie z tym bywa. Przy walkach najmłodszych najwięcej jest niepełnych rzutów i wtedy trzeba jakoś je oceniać. Starsi za to stosują skomplikowane kombinacje i też brakuje czasu na sklasyfikowanie rzutu - odpowiada Marek Tytonik. Gospodarze mogą być zadowoleni. Drugie miejsce w klasyfikacji drużynowej (za Gwardią Koszalin), a w składzie jedna z gwiazd turnieju Asia Tytonik. Szczecinianka coraz mocniej liczy się w rywalizacji w Polsce. W Szczecinie musiała walczyć z rywalkami, ale i oczekiwaniami klubu oraz rodziców. - Najtrudniej nie było, bo wszystkie walki wygrałam przed czasem - stwierdziła Asia. Wystarczy wspomnieć, że finał trwał 9 sekund. Przewaga szczecinianki jest duża. - Od września trenuje ze starszymi i zrobiła ogromne postępy - tłumaczy mama Małgorzata, kiedyś mistrzyni Polski w judo. - Aśka przed trzema tygodniami walczyła ze starszą o rok mistrzynią Europy. Przegrała, ale rzuciła ją na wazari. Mistrzyni była tym tak zaskoczona, że później płakała - dodaje. - Dzięki rodzicom trenuję, ale największe wsparcie mam teraz od mojego trenera pana Morusa. W tym roku chciałabym jeszcze pojechać na jakieś turnieje, by w walkach poprawiać umiejętności - stwierdziła Asia Tytonik. Zwycięzcy Dzieci: do 23 kg - Szymon Różycki (Gwardia Koszalin), 26 kg - Wojciech Parcheta (Samuraj Koszalin), 29 kg - Adrian Pisanko (Judo Filip Poznań), 32 kg - Łukasz Książkiewicz (Judo Filip), 35 kg - Aleks Wodzyński (UKS 47 Bushido-Morus Szczecin), 38 kg - Bartosz Żuk (Arkonia Szczecin), 41 kg Paweł Madej (Gwardia), 44 kg - Brian Scherne (Team Berlin), 48 kg - Mateusz Górski (Kodokan Szczecin), 52 kg - Tomasz Wywioł (Gwardia), 56 kg - Kamil Wołoszyn (Bushido-Morus), 60 kg - Jacek Gładyszewski (Bushido-Morus), plus 60 kg - Filip Guściora (Gwardia). Młodzicy: 42 kg - Martin Buttner (Team Berlin), 46 kg - Mateusz Dobrzański (Bushido-Morus), 55 kg - Aleksander Burgard (Team Berlin), 60 kg - Tomasz Tyszkiewicz (Kodokan), 73 kg - Patrick Rother (Team Berlin), plus 73 kg - Kevin Kissk (Team Berlin). Dziewczęta: 33 kg - Julia Hirchy-Żak (Orkan Szczecin), 44 kg - Aleksandra Hańczyk (UKS 8 Nowa Sól), 48 kg - Ilona Chruszcz (Samuraj), 52 kg - Monika Parcheta (Samuraj), 57 kg - Aleksandra Żółtowsa (Bushido-Morus), plus 57 kg - Joanna Tytonik (Bushido-Morus).
źródło: Gazeta Wyborcza
|
|