Przed sztabem szkoleniowym stało trudne zadanie, bo w ciągu miesiąca musieliście stworzyć nową drużynę.

- Taka jest charakterystyka tej ligi, ale nie nazwałbym tego zadania, jako trudnego. Jest to ciekawe doświadczenie. Na tym polega nasza praca. Co roku te klocki trzeba układać na nowo. To prawda, że nie mieliśmy na to dużo czasu, bo chłopcy muszą mieć też trochę wakacji. Nie żyją tylko piłką.

A wakacje były krótsze z powodu finałów.
- Dokładnie. Chłopcy musieli chodzić do szkoły i przy okazji mają inne obowiązki. Jednak nazwałbym to wyzwaniem, a nie trudnością. Bardzo to lubię. Trzeba pamiętać, że nie robimy tego od podstaw. Część drużyny została, a niektórzy - z juniorów młodszych - są ze sobą zgrani. Musimy to dobrze złożyć, ale dobrze się w tym odnajduję.

Najwięcej czasu poświęciliście na obronę?
- W dużym stopniu nadal zbieram doświadczenie w Centralnej Lidze Juniorów Starszych. Dzięki temu widzę, że działania defensywne są newralgiczne. W ofensywie mamy bardzo kreatywnych piłkarzy. Jeśli mamy solidny fundament w obronie, wtedy łatwiej jest wygrywać mecze, tworzyć akcje i strzelać bramki. Tak było w tamtym sezonie. Najważniejsze jest przekonanie tych zawodników ofensywnych i kreatywnych, że zadania w defensywie są ważne i wszyscy muszą brać w nich udział. Od tego zaczęliśmy, choć pracowaliśmy nad wszystkim: zachowaniami po przejęciu czy stracie piłki, ścieżkami ruchu w różnych fazach gry, a w czwartek trening był poświęcony defensywie. Mamy dużo tematów, nad którymi musimy spędzić trochę czasu.

Po wynikach sparingów również można było patrzeć w przyszłość optymistycznie?
- Wyniki nie są najważniejsze, lecz sposób gry i funkcjonowanie zespołu. W bardzo szybkim czasie staliśmy się zespołem. To zasługa chłopców. Za moment liga nas zweryfikuje, ale były dobre i bardzo dobre momenty. Jednak nie ustrzeliliśmy się w tych meczach także błędów. Widzę, że są chętni do tego, aby dobrze się zaprezentować. Są skoncentrowani i aktywnie uczestniczyli w treningach oraz rozmowach. Podczas nich zadają pytania. Pozytywnie patrzę w przyszłość.

Rozpiski indywidualne, częste treningi, badania i sparingi. To mocno dało w kość?
- Okres przygotowawczy to moment, w którym budujemy formę. Zintensyfikowanie obciążeń jest wtedy największe, ale chłopcy są już do tego przyzwyczajeni. Oni to lubią i wiedzą, że ta praca ma sens. To kolejna grupa, z którą współpracuję i oni tymi zadaniami i obowiązkami napędzają się. Czują, że ma to przynieść korzyści. Nie mają z tym problemu. Nie zabrakło urazów, ale jak niektórzy musieli odpocząć z powodu urazu lub złego stanu zdrowia, to byli bardzo niezadowoleni i robili to niechętnie.

Tak było w Babimoście, jak zawodnicy dopytywali o dodatkowe zajęcia.
- To bardzo miłe. Oni wiedzą, że są na przedsionku dużego grania i nikt się nie oszczędza. Obserwuję ich i widzę, że lubią intensywną pracę.

Najważniejszy moment był na obozie, bo mieliście najwięcej pracy.
- Po to jest zgrupowanie i bardzo cenię sobie ten czas. W Szczecinie nie ma już takiego klimatu, bo każdy wraca do domu i swoich spraw. Jest wiele rzeczy, które mogą nas oderwać od piłki. Wiadomo, że nie można być skoszarowanym cały czas, bo to nie jest zdrowe. Jednak uważam, że bardzo dobrze wykorzystaliśmy czas na budowanie formy piłkarskiej. Duch zespołu został zbudowany. Wykreowali się także liderzy. Niektóre relacje się ukazały, co wzmocnił również obóz. Dzięki temu lepiej funkcjonujemy w sezonie.

Teraz w tygodniu chłopcy trochę odpoczęli?
- To standard. Po tak intensywnej pracy musieliśmy dać im trochę wolnego, ale w tym czasie ćwiczyli również indywidualnie. Tuż przed ligą nie mogliśmy nie poświęcić choćby chwili na pracę. W czwartek był luźny trening, a w piątek skupiliśmy się na stałych fragmentach gry, bo w sobotę musimy pojechać do Koszalina i dać z siebie więcej niż maksimum.

źródło: pogonszczecin.pl