Arkadiusz Skrzypiński lubi kolarskie wyzwania. Rok temu w podobnym maratonie startował w Norwegii (Trondheim - Oslo), tym razem w Mecklenburger Seen Runde w Niemczech.
Trasa w tej kolarskiej „wycieczce” po Pojezierzu Meklemburskim planowo liczyła 300 km, wystartowało ponad 2000 rowerzystów. W swojej kategorii Arkadiusz ( Team Sopur/IZO - BLOK Start Szczecin ) wśród 10 zawodników był jedynym Polakiem. O świcie, czyli o 5.30 rozpoczął się MEGAMARATON. Co ciekawe kolarzy żegnał „diabeł”, który kibicuje również w kultowym wyścigu Tour de France. - Kibice stoją przed domami, biją brawo, kibicują, dziwne. Pierwsze 100 km zleciało nawet nie wiem kiedy. Po 100 km skończyła się zabawa, droga bardzo różna: od idealnego asfaltu, przez betonowe płyty, aż po straszną kostkę obecną w niejednej wiosce. Męczyłem się tak aż do 200 km, w tym czasie towarzystwo się rozjechało. Mieliśmy też trochę kłopotów, raz udało nam się nie zauważyć strzałki i dorobić trochę kilometrów - wspomina Arkadiusz Skrzypiński.
- W towarzystwie Errol’a (Marklein) jechaliśmy równym rytmem do mety. No i Neubrandenburg, Park Kultury, 322 km, meta w 12 godz. 3 min. 46 sek. Dotarliśmy do mety tylko kilka minut po zwycięzcy (Lars Hoffmann 11:59:15), drugim (Volker Klemmer 12:00:34) i trzecim zawodniku (Bernd Ziegler 12:01:01), gratulować trzeba wszystkim. Tym co nie dojechali do mety również, szczególnie za podjęcie się tego bardzo ciężkiego zadania - dodaje Skrzpiński
Arkadiusz Skrzypiński z Errolem Markleinem jechali najszybciej, ale na trasie zabłądzili i zamiast 300 pokonali 322 km. Dlatego miejsce na mecie kompletnie nie może dziwić. Kolarz Startu Szczecin ukończył megamaraton na 4. pozycji. Szczecinianin zapewnia, że po przeszło 12 godzinach jazdy czuł się rewelacyjnie, nic go nie bolało. Tylko przez krótką chwile miał wrażenie, że postarzał się może o jakieś 10 lat. Bardziej zmęczył go tego dnia finał piłkarskiej Ligi Mistrzów. Atletico Madryt zdaniem Arkadiusza niestety przegrało z Realem Madryt.
źródło: start-szczecin.pl
|
|