Czy można przegrywać przez większość meczu i na dodatek tego na 16 sekund przed końcem regulaminowego czasu tracić jeszcze cztery oczka i mimo to wyjść ze starcia zwycięsko? Koszykarze AZS-u Koszalin udowodnili, że tak! Po prawdziwym thrillerze w końcówce, doprowadzili do dogrywki i ostatecznie odprawili z kwitkiem Asseco Gdynia wygrywając 90:84.

Mimo wyrównanego początku lepiej spotkanie zaczęli goście z Trójmiasta. Zabójczo skuteczni zza linii 6,75m (6/9) przyjezdni mimo dobrej postawy Odeda Brandweina (8 pkt.) wygrali pierwszą ćwiartkę 24:19. Na początku drugiej kwarty udało się im dołożyć kolejne dwa oczka przewagi, jednak na przerwę schodzili 'jedynie' z czteropunktowym prowadzeniem. Spora w tym zasługa Lacedariusa Dunna, który w tej fazie gry zdobył 8 pkt.

Początek trzeciej kwarty nie wskazywał, że to AZS dzisiejszego wieczoru będzie zwycięski. Goście po akacjach Fiedora Dimitriewa i A.J. Walton notując serię 10:2 powiększyli przewagę do dwunastu oczek. Na całe szczęście dla miejscowych ponownie skuteczne akcje i rzuty wolne Dunna pozwoliły gospodarzom wrócić do gry i ponownie zniwelować stratę do czterech oczek.
Choć pierwsze minuty ostatniej odsłony tego nie zapowiadały (różnica wynosiła siedem oczek) akademicy niewielkimi kroczkami zaczęli zbliżać się do rywala. Jeszcze na 120 sekund przed końcem gdynianie prowadzili sześcioma punktami, minutę później pięcioma i wielu kibiców biało-niebieskich zwątpiło w zwycięstwo.
Jednak czas wzięty przez Gaspera Okorna i jego wskazówki, pozytywnie podziałały na Akademików, którzy ostatnie sekundy zagrali wręcz koncertowo. Najpierw Labović odzyskał piłkę, potem po szybkim kontrataku Brandwein zmniejszył stratę do dwóch oczek.

Goście na 16 sekund przed końcem odpowiedzieli celnym rzutem Dimitriewa i ponownie w szeregach miejscowych kibiców mogło narodzić się zwątpienie. Jednak szybkie rozegranie i wsad Henrego ponownie zniwelował stratę do dwóch punktów. Głównym problemem miejscowych było to, że zegar wskazywał 12 sekund do końca i piłkę mięli przyjezdni. Ci próbowali grać niemal do końca, dodatkowo rzucającego Kowalczyka sfaulował Brandwein. Ten pierwszy na całe szczęście wykorzystał jedynie jeden rzut wolny i mając jeszcze 2 sekundy do końca gospodarze ciągle mięli szanse na wyrównanie, potrzebowali jednak trzypunktowej akcji.

Niemożliwe stało się możliwe, 'ciężar' wykończenia akcji wziął na siebie Dunn. Został jednak sfaulowany przez A.J Waltona i pewnie wykorzystał trzy rzuty wolne doprowadzając do remisu.

W dogrywce po akacji 2+1 Dunna gospodarzom jako pierwszym udało się wyjść na trzy punktowe prowadzenie. Pozwoliło ono miejscowym zyskać przewagę psychologiczną, którą wykorzystali w końcówce. Najpierw przy stanie 84:82 dla AZS-u Dunn zablokował Waltona, później Wołoszynowi udało odzyskać piłkę, następnie celnym lay-upem popisał się Dunn powiększając przewagę miejscowych do czterech oczek.
Jak się później okazało Asseco nie udało się już jej odrobić, gospodarze perfekcyjnie wykorzystali rzuty wolne (Brandwein i Dunn) i ostatecznie wygrali 90:84.

Graczem meczu został bezsprzecznie Lacedarius Dunn, jego popis w końcówce 34 punkty, 10 celnych rzutów wolnych (100%), skuteczność 4/7 zza linii 6,75m oraz ważny blok w dogrywce dały AZS-owi zwycięstwo.

AZS Koszalin - Asseco Gdynia 90:84 (19:24, 22:21, 15:15, 22:18, dogr. 12:6)

AZS Koszalin: Dunn 34 (4x3), Brandwein 16, Henry 13, Labović 11 (3x3), Sykes 9 (9 zb.), Harris 4, Mielczarek 3, Wołoszyn 0, Dąbrowski 0

Asseco: Walton 22 (6 zb.), Dimitriew 20 (4x3), Frasunkiewicz 18 (4x3), Seweryn 6 (5 as.), Szczotka 6 (9 zb.), Kowalczyk 5, Galdikas 5, Szymański 2, Żołnierewicz 0, Matczak 0

źródło: własne