Drugą z rzędu porażkę w tym tygodniu zanotowała Pogoń Szczecin. W pierwszym w tym sezonie wyjazdowym spotkaniu Portowcy ulegli w Gliwicach Piastowi 1:0 (1:0). Po piątkowym spotkaniu nie można przejść obojętnie obok pracy sędziego Marcina Borskiego. Jedyny gol w meczu padł po rzucie karnym, który nie powinien zostać podyktowany. Wojciech Kędziora umiejętnym upadkiem naciągnął na jedenastkę międzynarodowego arbitra. Szczecinianie mogą mieć pretensje do sędziego, ale jeszcze więcej zarzutów mogą mieć do swojej skuteczności, która była po prostu katastrofalna.

Portowcy mogli zacząć spotkanie od mocnego uderzenia. Peter Hricko skorzystał z podania Wojciecha Golli i wbiegł w pole karne gospodarzy. Słowacki defensor chyba nie wiedział do końca co ma zrobić z piłką i ostatecznie skuteczną interwencją powstrzymał go bramkarz Piasta. Szczecinianie nie zwalniali i za chwilę znów zrobiło się gorąco pod bramką Dariusza Treli. Golkiper gliwiczan źle piąstkował na jedenastym metrze, futbolówka trafiła do Macieja Dąbrowskiego, który nie trafił do pustej bramki. Wraz z upływem czasu, do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Strzały Rubena Jurado oraz Mariusza Zganiacza na szczęście dla szczecinian były niecelne. W 25 minucie meczu sędzia podyktował rzut karny dla Piasta. Być może i był minimalny kontakt między Maciejem Dąbrowskim, a Wojciechem Kędziorą. Gdyby jednak tego typu starcia zawsze były traktowane w meczach jako faul, sędziowie musieliby dyktować po kilka rzutów karnym w jednym spotkaniu. Jedenastkę na gola zamienił sam poszkodowany i zrobiło się 1:0. W 29 minucie meczu mógł być już remis. Pechowo dla Portowców piłka po strzale Ediego Andradiny z rzutu wolnego trafiła w słupek. Kapitan Pogoni jeszcze przed przerwą był bliski wykorzystania podania Roberta Kolendowicza, ale nie trafił w piłkę. Rozpędzony Brazylijczyk w tym przypadku nie miał szans ominąć bramkarza Piasta, z którym się zderzył. Sędzia Marcin Borski był widocznie innego zdania i ukarał go kontrowersyjną żółtą kartką.

Początek drugiej połowy był senny, aż do 60 minuty. Grzegorz Bonin odważnie zaatakował skrzydłem i kiedy był już na wysokości pola karnego podał piłkę do Ediego Andradiny. Brazylijczyk kapitalnie wystawił futbolówkę nadbiegającemu w szesnastkę Wojciechowi Golli. Po strzale pomocnika Pogoni piłka przeleciała po nodze bramkarza Piasta i trafiła w poprzeczkę. Kończący akcję Robert Kolendowicz nie trafił do pustej bramki z pięciu metrów. W odpowiedzi gliwiczan minimalnie niecelnym strzałem popisał się Tomasz Podgórski, który wypracował sobie dobrą pozycję po indywidualnej akcji. Kolejne zagrożenie pod bramką Dariusza Treli stworzyli Portowcy. Edi Andradina znów popisał się świetnym wystawieniem piłki, ale silny strzał Przemysława Pietruszki zdołał sprawować bramkarz. Piłkarze Piasta nie pozostawali dłużni. Najpierw fatalnie chybił zupełnie niepilnowany Matej Ižvolt, a następnie Jakub Świerczok uderzył z własnej połowy. Mogliśmy być świadkami bramki sezonu, jednak futbolówka spadła tuż obok bramki Radosława Janukiewicza. W 85 minucie meczu bramkarz Pogoni pokazał klasę ratując swój zespół, wygrywając pojedynek sam na sam z Wojciechem Kędziorą.

Podopieczni Artura Skowronka nie wykorzystali dogodnych okazji bramkowych i niestety na tle słabego Piasta ich gra wyglądała źle. Martwić może fakt, że największe zagrożenie Pogoń stwarzała po zagraniach Ediego Andradiny. Brazylijczyk jest już dobrze znany i jeśli zostanie wyłączony z gry, jego koledzy mają ogromny problem ze stworzeniem klarownej sytuacji. W linii obrony dobre zawody rozegrał Maciej Dąbrowski, który zebrałby jeszcze większe brawa, gdyby wykorzystał sytuację z początku meczu. Do meczu z Wisłą Kraków szczecinianie mają dwa tygodnie. Chyba warto poświęcić więcej uwagi skuteczności.

źródło: własne