W połowie stycznia w zespołach zaplecza Tauron Basket Ligi mają miejsca ostatnie zmiany kadrowe. W Spójni Stargard czas ten minął bardzo spokojnie. Wzmocnienia w ekipie biało-bordowych były brane pod uwagę. - Były oczywiście koncepcje, żeby wzmocnić zespół. Na rynku jest jednak posucha, a nie chcieliśmy brać sztuka dla sztuki, żeby wyrównywać skład, a nie wzmacniać - powiedział dla Sportowych Faktów szkoleniowiec stargardzian Tadeusz Aleksandrowicz. Pod koniec grudnia zespół opuścił Mariusz Wójcik, który trafił do derbowego rywala, czyli AZS-u Radex Szczecin. Na jego miejsce nie przyszedł żaden zawodnik.
- Nie było graczy zdecydowanie lepszych od Parzycha, Stępnia, Ochońki, czy Kalinowskiego. Bo jakby byli lepsi od nich do kupienia to pewnie byśmy o tym myśleli w klubie. Sprawdziłem wszystkich i takich opcji nie było, a średniaków mi nie potrzeba - tłumaczy ową decyzję opiekun biało-bordowych. Tadeusza Aleksandrowicz poszukiwał do swojego zespołu graczy obwodowych. - Wysokich mi nie potrzeba, bo bym musiał swoich skasować. Mamy aż czterech wychowanków na te pozycje. Takich klubów nie ma w I lidze. Musimy ich gonić do roboty, ale trzeba też to uszanować i pielęgnować, a nie wymieniać na takich samych Stargardzki pierwszoligowiec po transferze Piotra Wojdyra w swoim składzie ma pięciu zawodników na dwie podkoszowe pozycje. Sytuacja ta sprawia, że trener Spójni nie ma kłopotu z rotowaniem pomiędzy wysokimi. W innych zespołach było ciekawie, czy owe transfery sprawią, że pierwsza liga będzie bardziej wyrównana? - Szczególnie ci z dołu tabeli bardzo chcą się utrzymać. Wszyscy się powzmacniali. Doświadczony Sterenga był dla nas dużym zagrożeniem. Również Prostak ma dobry rzut. Tak samo Sportino pozyskało też dobrych graczy na pozycje centra i rozgrywającego. Wszyscy myślą jak się utrzymać, a my i inni średniacy jak spokojnie wygrać najwięcej meczów, żeby być wyżej przed Play Off - ocenił ruchy rywali Aleksandrowicz.
źródło: sportowefakty.pl/własne
|
|