W meczu 28. kolejki III ligi bałtyckiej Gryf Słupsk pewnie wygrał na swoim stadionie z Regą Trzebiatów 4:2 (3:0).

Spotkanie świetnie rozpoczęło się dla Gryfa. Rzut wolny wykonywał Paweł Waleszczyk, a głową uderzył piłkę z kilku metrów Adam Prusaczyk wyprowadzając swój zespół na prowadzenie. Następnie po podaniu Karola Świdzińskiego strzelał Patryk Pytlak, ale został zablokowany. Gryf w dalszym ciągu groźnie atakował i przyniosło to kolejnego gola. Solową akcję wykonał Marcin Kozłowski i oddał piłkę do Świdzińskiego, który płaskim strzałem z 10 metrów podwyższył na 2:0. W 23 minucie ten sam zawodnik mógł ponownie się wpisać na listę strzelców, jednak posłał piłkę minimalnie nad poprzeczką po akcji Łukasza Andrychowskiego. Pięć minut potem podobna sytuacja i nad bramką uderza Waleszczyk.

W 35 minucie podawał Krzysztof Biegański i centymetrów zabrakło, by Waleszczyk sięgnął piłkę i wślizgiem skierował piłkę do siatki. Gryfici w swoich składnych akcjach lubili być powtarzalni i tym razem podania Kozłowskiego nie sięgnął Mateusz Bielecki. W 41 minucie Waleszczyk wyłożył piłkę Kozłowskiemu, któremu wystarczyło przyłożyć nogę by podwyższyć na 3:0. Drugą połowę ponownie znakomicie otworzyli gryfici. Zagrana piłka od Władysława Pawluczenki trafiła do Sebastiana Kamińskiego. Z 16 metrów słupski pomocnik trafił do bramki Kamila Twarzyńskiego.

W 54 minucie świetną okazję mieli goście. W sytuacji sam na sam jednak lepszy od Piotra Zaręby okazał się Łukasz Krymowski obchodzący tego dnia 27. urodziny. W rewanżu do siatki ponownie nie udało się trafić Waleszczykowi, a w 56 minucie Twarzyński obronił uderzenie Kozłowskiego. Później niestety czerwoną kartkę otrzymał Prusaczyk za faul w polu karnym na Michale Boguszu. Jedenastkę technicznym strzałem tuż przy słupku wykorzystał Jarosław Jarecki. Przez kolejny kwadrans Gryf grał trochę cofnięty starając dłużej utrzymać się przy piłce. Kolejną świetną okazję na gola miał Waleszczyk w 83 minucie, jednak nie umiał z kilku metrów wykorzystać zagrania Tomasza Piekarskiego. Trzy minuty potem w gąszczu obrońców umiał sobie poradzić powracający do gry po kontuzji Honorat Stróż, ale tym razem bramkarz gości zdołał wybronić. W doliczonym czasie gry na strzał z dystansu zdecydował się Sławomir Ksobiech. Jak się okazało była to słuszna decyzja, bo udało mu się trafić w górny róg bramki ustalając wynik na 4:2.

źródło: gp24.pl