- Jestem dumny z syna. Chłopak jest ułożony i wie, czego chce od życia - mówi Leszek Rajfur, ojciec Mateusza, który wiosną może przejść ze szkółki piłkarskiej Bordeaux do londyńskiego Arsenalu.

W lutym Mateusz Rajfur skończy 17 lat. Piłkarską przygodę rozpoczynał w UKS Lider Chojna, gdzie szybko wypatrzyli go opiekunowie Stali Szczecin. Talent szlifował w Stali, a uczył się w gimnazjum sportowym przy Zachodniopomorskim Centrum Edukacyjnym. Od początku wyróżniał się na pozycji stopera. - Świetny przegląd pola, dobry w grze jeden na jeden i odbiorze piłki. Skuteczny w grze głową - zachwalał Tomasz Jechna, jeden z trenerów Stali, która najlepiej w Zachodniopomorskim pracuje z młodzieżą.
Mateusz był również powoływany do reprezentacji Polski. W połowie 2005 r. wpadł w oko francuskim skautom.

Życie w Bordeaux

Z rodziną piłkarza skontaktował się Andrzej Szarmach, były reprezentant Polski, od lat mieszkający we Francji. To on zaproponował i zorganizował wyjazd Rajfura do Bordeaux. Ten klub również bardzo dobrze szkoli młodych zawodników. - Jadę. Pytają o mnie polskie kluby, ale wolę spróbować we Francji. Poradzę sobie - mówił tuż przed wyjazdem na testy. Sprawdziany tylko potwierdziły jego duże predyspozycje. Francuzi od razu zaprosili rodzinę do klubu, by przedstawić warunki, w jakich zawodnik będzie mieszkał. - Dał radę. Gra i uczy się języków. Tamtejsi trenerzy chwalą go za postępy - twierdzi starszy brat Wojtek. - W internacie zdecydowaną większość stanowią obcokrajowcy, najwięcej jest piłkarzy z Afryki. Aklimatyzacja Mateusza przebiegła bez zarzutu. - Wiedziałem, że sobie poradzi, choć oczywiście miałem pewne obawy. To ułożony chłopak i wie, czego chce od życia. Można powiedzieć, że nowe otoczenie nie zmieniło go, w niedzielę rano nadal chodzi do kościoła i często z nami rozmawia, tzw. kasa nie uderzyła mu do głowy - wyjaśnia ojciec.


Wielkich pieniędzy Mateusz w Bordeaux nie ma. Przed rokiem, gdy przeprowadzał się do tamtejszej szkółki, podpisał dwuletni amatorski kontrakt. Klub płaci mu co miesiąc stypendium, by chłopak miał za co żyć. W dodatku szkółka raz na rok zaprasza do siebie rodzinę, a gdy ich podopieczni otrzymują powołanie do narodowych reprezentacji - mogą liczyć na skromną nagrodę finansową za promowanie Bordeaux. - Francuzi już chcą przedłużyć z nim umowę, która skończy się, gdy osiągnie 18 lat. Na razie nie podejmujemy pochopnych decyzji, ale wiem, że Mateusz dał sobie dwa lata na debiut we francuskiej lidze - mówi pan Leszek.



Francja, a może Anglia

Dziś nie jest wcale takie pewne, że Mateusz zrealizuje swój cel. Zainteresowany nim jest wielki Arsenal Londyn, który też ma piłkarską szkółkę i z rozmachem sprowadza do Anglii utalentowanych chłopaków z całego świata. - Pierwszy sygnał o zainteresowaniu Arsenalu dostaliśmy dwa tygodnie po podpisaniu umowy z Bordeaux. Była lekka konsternacja, ale po naradzie, m.in. z Andrzejem Szarmachem, doszliśmy do wniosku, że nie ma sensu zmieniać decyzji o związaniu z Francuzami - tłumaczy ojciec Mateusza. Londyńscy skauci w ostatnim roku nadal obserwowali rozwój talentu Mateusza. Niedawno ponowili propozycję transferu. - Nie ukrywają tego, że są zainteresowani bratem. Szukają klasycznego stopera, a o takich zawodników bardzo ciężko. A Mateusz robi postępy i już gra na bardzo dobrym poziomie - mówi Wojtek.

W szkółce Arsenalu jest bramkarz Wojciech Szczęsny syn Macieja, byłego gracza m.in. Legii). To on jeszcze raz przypomniał działaczom nazwisko Rajfura. - Wojtek Szczęsny polecił syna, bo trenerzy Arsenalu wypytywali się zawodników, czy nie znają dobrych obrońców. A przecież Wojtek z Mateuszem gra w reprezentacji - wyjaśnia Leszek Rajfur.
Propozycja z wielkiego Arsenalu (są i inne, mniej atrakcyjne) trochę zmąciła w głowie zawodnika. Anglicy mieli nawet przyjechać do Alicante, gdzie wkrótce wystąpi reprezentacja Polski U-18 prowadzona przez Krzysztofa Globisza. Mateusz już dawno otrzymał powołanie i wybierał się na kadrę.



Kontuzja może pomóc

W Alicante wychowanek Lidera i Stali jednak nie zagra. - Kontuzja - mówi brat Wojtek. - Syn naciągnął mięsień. Z takim urazem mógłby zaryzykować i grać. Ale po konsultacji z Szarmachem doszliśmy do wniosku, że lepiej teraz odpocząć trzy tygodnie i zaleczyć uraz, niż zerwać mięsień i pauzować trzy miesiące - uważa pan Leszek. Globisz już wie, że w Alicante będzie musiał grać bez swojego podstawowego stopera, ale problemów żadnych nie robił. Potrzebuje go na najważniejsze mecze reprezentacji wiosną, czyli eliminacje do mistrzostw Europy juniorów. - Mateusz ma swoją pozycję w kadrze. Trener nie powołuje już go na konsultacje, ale zawsze na ważne mecze - dodaje Wojtek.


Opieka medyczna w Bordeaux jest na wysokim poziomie i kontuzję lekarze szybko wyleczą. Pod koniec lutego Mateusz ma przyjechać do rodziny na tygodniowy urlop. Za to rodzice pojadą do niego w okresie świąt wielkanocnych. - Decydujące słowo będzie należeć do syna, ale nie sądzę, by teraz zdecydował się zmienić otoczenie. Pan Szarmach, Darek Dziekanowski (były trener Mateusza w juniorskich reprezentacjach) czy Jacek Bednarz, który pomaga mu i nam kierować karierą, uważamy, że syn ma bardzo dobre warunki we Francji. Jest podporą tamtejszego zespołu, rozwija się, niedługo może trafić do zespołu seniorskiego. Tam może się wybić, a później zmienić klub na lepszy - zauważył Leszek Rajfur. - Teraz powinien się skupić na szlifowaniu talentu.

źródło: Gazeta Wyborcza/Jakub Lisowski