Kolarz torowy Damian Zieliński, który w sobotę pobił rekord Polski na 200 metrów ze startu lotnego, przełamując po raz pierwszy barierę 10 sekund (9,974), był z jednej strony zaskoczony wynikiem, ale z drugiej - przyznał, że mógłby pojechać szybciej.
"Eliminacje sprintu były niesamowite. Siedmiu zawodników zeszło poniżej 10 sekund - tego jeszcze nigdy nie było. Wszyscy byliśmy bardzo zaskoczeni. Jak to wytłumaczyć? Na pewno tor moskiewski stał się teraz najszybszy na świecie, choć nie był przebudowywany. Robimy po prostu postępy" - powiedział Zieliński.
Kolarz ze Szczecina startował na nowym rowerze, typowo torowym. Wcześniej miał do dyspozycji szosowy dostosowany do jazdy po torze.
W opinii Zielińskiego wynik 9,974 to nie koniec jego możliwości, co udowadnia przykład Holendra Theo Bosa. W porannych eliminacjach Bos uzyskał najlepszy w historii wynik na nizinach - 9,892, a po południu poprosił organizatorów o jeszcze jedną próbę, w której pobił rekord świata - 9,772 s (początkowo agencje podały 9,774, ale skorygowano ten wynik). Poprzedni rekord - 9,865 należał od 1995 roku do Kanadyjczyka Curta Harnetta i został osiągnięty na wysokogórskim torze w Bogocie. "Prawdopodobnie ja też, tak jak Bos, pojechałbym szybciej. Wiadomo, że rano uzyskuje się nieco słabsze wyniki niż po południu" - ocenił Zieliński, który przy okazji sprostował informacje dotyczące rekordu Polski. "Poprawiłem własny rekord kraju, który odebrałem Łukaszowi Kwiatkowskiemu. W 2004 roku, też na Kryłatskoje, uzyskałem czas 10,078" - dodał.
źródło: PAP
|
|