Tomasz Arteniuk, trener Kotwicy Kołobrzeg, w rozmowie dla Kuriera Szczecińskiego: Po ostatnim wyjazdowym zwycięstwie nad Regą Meridą w Trzebiatowie na dobre usadowiliście się w czołówce tabeli. - Z wygranej jestem oczywiście zadowolony, podobnie jak z kolejnych trzech punktów, jednak ze stylu znacznie mniej. Po zdobyciu prowadzenia, zamiast uspokoić grę, poszliśmy na wymianę ciosów i niepotrzebnie się odsłoniliśmy. Inna sprawa, że gdyby nasi napastnicy wykorzystali choćby jedną z pięciu sytuacji bramkowych, o wynik nie musiałbym się obawiać do ostatnich minut.
W ostatnich ośmiu meczach zanotowaliście sześć wygranych. Gdyby nie kiepski początek zagrozilibyście nawet liderowi – Flocie Świnoujście?
- Może i tak, ale gdybyśmy dobrze zaczęli, to może pod koniec rundy przyszedłby regres formy? Staram się na naszą grę i wyniki patrzeć przez pryzmat całości. Początek był rzeczywiście kiepski, ale cieszę się, że przełamaliśmy kryzys. Ponadto zespół jest jednym z najmłodszych w lidze i od czasu do czasu widać brak tego doświadczenia. Z drugiej strony nie mamy respektu dla mocnych rywali i w każdym spotkaniu walczymy o trzy punkty. Naszym atutem jest atmosfera oraz to co dzieje się wokół klubu. Czyli mierzycie w II ligę? - Nie widzę innej możliwości. Władze miasta są mocno zaangażowane w sport w Kołobrzegu. Interesują się, dostrzegają zapotrzebowanie ze strony publiczności, starają się pomóc. Dotyczy to zarówno nas piłkarzy, jak i drużyny koszykarskiej, która występuje w ekstraklasie. To jest nasz cel – by po reorganizacji rozgrywek, Kotwica od przyszłego sezonu występowała w II lidze. Dość długo formy strzeleckiej nie mógł potwierdzić Kamil Jackiewicz. - W okresie letnim uganiał się za lepszymi klubami, co rusz wyjeżdżał na kolejne testy. Do sezonu podszedł jakby z marszu. Przełomowym momentem był dla niego pojedynek z Kujawiakiem Włocławek. Praktycznie każde kopnięcie Kamila znajdowało drogę do bramki rywala i z sześciu goli jakie Kotwica strzeliła, Jackiewicz zdobył pięć. Teraz z dorobkiem 12 trafień prowadzi w klasyfikacji strzelców i wysoka lokata naszego zespołu to w znacznej mierze też jego zasługa. Czasami nie dostrzega kolegów w polu karnym rywala, np. w meczu z Regą powinien w końcówce zagrać do stojącego przed pustą bramką Matwijówa, ale to jeden z niewielu jego mankamentów. A pozostanie na wiosnę w Kołobrzegu? - Tego nie wiem. Kilka klubów z I i II ligi już się nim interesowało, ale umówiliśmy się, że do końca jesieni pozostanie z drużyną. To nieprzeciętny zawodnik i po zakończeniu pierwszej rundy będziemy negocjować. Oczywiście, że chciałbym go zatrzymać, ale czy tak będzie, to już będzie pytanie do zarządu klubu. A jakie są minusy pana zespołu? - Nawet w najlepszej drużynie jest nad czym pracować. Skład osobowy mamy bardzo młody, nawet jak na trzecią ligę. Dlatego brakuje nam tzw. trzeźwych głów. Brakuje po prostu wyrachowania. Mamy też poważne braki w taktyce, co jednak staram się od dłuższego czasu eliminować i już widzę pierwsze efekty. To perspektywiczny zespół, z którym pracuję bardziej z przyjemności niż z obowiązku. Rozmawiał Paweł Stężała
źródło: Kurier Szczeciński
|
|