Piłkarze wreszcie wrócili na ligowe boiska i w ekspresowym tempie rozgrywki w naszym kraju weszły w decydującą fazę. Ekstraklasa podzieliła się na dwie grupy, w których jedni będą grali o tytuły i puchary, a drudzy o utrzymanie.

W górze tabeli wszystko przebiega zgodnie z oczekiwaniami. Na czele plasuje się warszawska Legia, która wypracowała sobie przewagę kilku punktów nad resztą stawki. Dwa, czy trzy lata temu, powiedzielibyśmy, że losy mistrzostwa są już rozstrzygnięte. Jednak ubiegły sezon pokazał, że niczego nie można być pewnym. Rok temu bowiem Legia miała podobną przewagę po rundzie zasadniczej. Tymczasem Piast w kluczowym momencie wrzucił wyższy bieg i i prezentując fenomenalną formę oraz skuteczność, przeskoczył Wojskowych. Czy to się może powtórzyć? Legia z pewnością wyciągnęła wnioski, jej trener okrzepł i odbił już swój stempel na zespole. Wszystko wydaje się więc na dobrej drodze. Tyle, że Waldemar Fornalik to nie lada fachowiec. Świetnie potrafi przygotować swój zespół zarówno fizycznie, jak i taktycznie. Widać w jego warsztacie efekty dawnej współpracy z nieżyjącym już niestety doktorem Wielkoszyńskim, który wiedział jak przygotować zawodników do wysiłku. To może okazać się kluczowe, przy spotkaniach rozgrywanych co trzy dni.

W dole tabeli sytuacja wydaje się bardziej klarowna. Tylko cud może uratować ŁKS Łódź. Kolejne dwa zespoły - Arka Gdynia i Korona Kielce znacznie poprawiły swoją grę i prezentują się dużo lepiej niż jesienią. Pytanie tylko, czy jest to na tyle dobra forma, aby wyprzedzić w tabeli krakowską Wisłę. Biała Gwiazda fatalnie rozpoczęła zmagania po przerwie spowodowanej koronawirusem, gdy jednak trzeba docisnąć, to potrafi pokonać każdego. Mentalnie zespół niesie na swoich barkach Kuba Błaszczykowski i z pewnością będzie walczył do końca za, dosłownie, swój klub. Ważne będą też spotkania między zainteresowanymi zespołami. Podziały punktów utrzymają status quo, co będzie z korzyścią dla Wisły. Dwie lub trzy kolejne przegrane któregoś z zespołu ostatecznie zepchną go w dół tabeli.

Nieco w cieniu tych zmagań odbywać się będzie walka o grę w europejskich pucharach. Dla Lecha, Cracovii i Lechii Gdańsk najkrótsza droga prowadzić będzie przez tryumf w Pucharze Polski. O Legii nie wspominamy, bo dla Wojskowych zwycięstwo w tych rozgrywkach, przy przegranym tytule, będzie po prostu porażką. Czarnym koniem może okazać się Śląsk Wrocław, który grał może nie efektownie, ale efektywnie i skończył rozgrywki zasadnicze na trzecim miejscu. Dużą zagadką wydaje się być postawa Pogoni Szczecin. Portowcy co roku awansują do grupy mistrzowskiej, aby potem nieco spuścić z tonu i jedynie dograć ligę do końca. Czy tym razem wreszcie zaskoczą?

Jak więc widać, nie wiadomo jeszcze nic. Z pewnością nie jest to dobra sytuacja dla zawodników, którzy co trzy dni muszą grać pod presją. Natomiast kibice i bukmacherzy mogą tylko zacierać ręce. Rozgrywki bowiem będą trzymać w napięciu do końca, a sytuacja w ligowej tabeli może zmieniać się jak w kalejdoskopie. Nie braknie zapewne niespodzianek, warto więc skorzystać z oferty bukmacherów, jak choćby z  eWinner kod bonusowy 2020. Ważne też, że wraz z podziałem na grupy wracają na trybuny kibice. Z przyczyn wiadomych na razie w niedużej liczbie, ale jest to kolejny krok w kierunku powrotu do normalności.