![]() Kamil zgodził się porozmawiać z nami na temat emocji, które towarzyszą mu przy okazji inauguracji nowej edycji rozgrywek. Przedstawił również indywidualne i generalne założenia odnośnie do kilku najbliższych miesięcy. Poruszyliśmy także zagadnienia związane z przeszłością, bowiem była ona dla naszego rozmówcy bardzo burzliwa. Wywalczył on na boisku wiele sukcesów, lecz nie jest mu obcy gorzki smak porażek, tych kompromitujących i wstydliwych. Poniżej dłuższy fragment dialogu.
Z racji, że znamy się już kilka ładnych lat, nie będę używał grzecznościowej formy ‘na Pan’ ;) Czy nadchodzące rozgrywki potrafią wzbudzić w Tobie silniejsze bodźce? Czy traktujesz przygotowania i nowy sezon, po prostu jako nowy rozdział, bez patosu i wielkich emocji?
- Każdy kolejny sezon przynosi nowe emocje. Możliwości i cele zespołu się zmieniały na przestrzeni lat, ale zawsze osobiście stawiałem sobie i drużynie poprzeczkę bardzo wysoko. Wychodząc na boisko, trzeba mieć mentalność zwycięzcy, jeżeli chce się wygrywać spotkania. Choć z biegiem lat moje podejście zmienia się do kolejnych rozgrywek. Obecnie skupiam się na tym, żeby jak najwięcej przekazać swojego doświadczenia młodszym chłopakom z zespołu. Chcę, aby mieli trochę łatwiejszy start w seniorską piłkę i czuli się w szatni pewniejsi siebie i swoich umiejętności. Kilku z tych chłopaków ma potencjał, by grać w piłkę na wyższym poziomie niż obecnie. Czasami trzeba im delikatnie wskazać, do czego powinni się bardziej przyłożyć. Poprzedni sezon z wiadomych przyczyn zakończył się szybciej, lecz przed pandemią zespołowi zarzucano kiepski styl, a głównym mankamentem były kardynalne błędy w defensywie — czyli w Twojej formacji. Jakie cele postawiono drużynie w nowych rozgrywkach? Nad czym obecnie pracujecie najwięcej? - Należy wspomnieć, iż w drużynie, największe zmiany ostatnio następowały właśnie w formacji defensywnej, co na pewno nie ułatwiało w zgraniu się naszej linii obronnej. Muszę przyznać otwarcie, że duże znaczenie miały indywidualne błędy poszczególnych zawodników. W kilku przypadkach sam uczestniczyłem przy traconych bramkach przez zespół. Trener miał ograniczony wachlarz możliwości, gdy brak stuprocentowej koncentracji skutkował głupimi błędami, po których drużyna traciła bramki. Stąd wyniki w paru spotkaniach nie były do końca zadowalające. W nowych rozgrywkach naszym celem jest górna połowa tabeli, miejsce w pierwszej piątce. Po przerwie spowodowaną pandemią najważniejsze jest, aby stopniowo wzmacniać nas. Pozwoli to w dużym stopniu wyeliminować groźne urazy. Przed nami sparingi z silnymi zespołami. Będzie to dobry poligon doświadczalny przed ligą, która w tym roku szybko startuje i została zwiększona. Tak więc musimy być odpowiednio przygotowani. Mam zaufanie do trenera i wierzę, że dyspozycja fizyczna będzie naszym sporym atutem. A jakie cele wyznaczył sobie Kamil Kordowski, abstrahując od generalnych założeń władz klubu? - Główne założenie to, żeby formacja defensywna, w której występuje, traciła jak najmniej bramek. Musi zmniejszyć się ilość negatywnych emocji na boisku, bo później włącza się przerost formy nad treścią (śmiech). Podstawowym celem jest jak najwyższe miejsce zespołu w tabeli. Jeżeli Rega uplasuje się w okolicach pierwszej piątki, to wówczas jak najbardziej będzie można mówić o dużym zadowoleniu z postawy własnej i kolegów. Jesteś jedynym zawodnikiem spośród obecnej kadry, który pamięta z perspektywy boiska III ligę w Trzebiatowie. Musiałeś znieść także wiele upokorzeń, zwłaszcza wtedy, gdy przez cały sezon Rega nie wygrała ani jednego ligowego spotkania. Potem los wynagrodził Ci trudne chwile. Proszę, odpowiedz szczerze, chciałeś odejść w momencie, kiedy to twój klub był w absolutnym kryzysie i rozpadzie? - Całkiem szczerze, to przez 3 lata spadków przychodziło dużo negatywnych myśli, ale u mnie nie było większych zamiarów, by opuścić zespół w momencie, gdy najbardziej jestem w nim potrzebny. Ten okres ukształtował mnie bardzo jako zawodnik. Porażki nauczyły pokory i dały kopa, żeby jeszcze bardziej przyłożyć się do treningu, żeby Rega wróciła na właściwie dla niej miejsce. Wiedziałem, że przyjdzie czas, iż odbijemy się od przysłowiowego dna i będziemy się systematycznie piąć wyżej. I miałem rację, po tych latach gorzkich chwil, zmieniło się zarządzania w klubie, przyszły osoby, którym zależało na odbudowie klubu. W szatni nastąpiły roszady, dołączyli zawodnicy głodni zwycięstw. Atmosfera w zespole znacząco się poprawiła. Nie miało to prawa nie wypalić. Szczególnie dobrze smakowała promocja do IV ligi, do ostatniej kolejki decydowały się sprawy awansu. Nie zapomnę nigdy kluczowego w tej kwestii spotkania w Mierzynie - głośnego wsparcia kibiców, skali emocji na najwyższym poziomie. To był jeden z najlepszych momentów w Redze, jakie pamiętam. Mocno żałujesz, że nie udało Ci się okrasić przygody z piłką większą ilością występów w III lidze albo wyżej ? Zwłaszcza, iż miałeś ku temu możliwości. Tego nie da się w żaden sposób ukryć. - Niczego nie żałuję. Moja przygoda z piłką trwa nadal, jeżeli zdrowie pozwoli, mam zamiar jeszcze kilka lat pobiegać po boisku, robiąc to, co kocham. Analizowanie tego, 'co mogło być, gdyby...' nie ma sensu. Wspaniałe lata spędziłem w Trzebiatowie. Poznałem wielu zawodników i trenerów, od których zaczerpnąłem dużej wiedzy. Jestem stąd, tutaj mieszkam i wiem, że gdzie indziej nie byłbym w stanie dać tak wiele od siebie dla zespołu, tak jak potrafię uczynić to w Redze. Kończąc swoją wypowiedź na to pytanie, zamierzam do końca swojej przygody z piłką być związany z Regą! Rozmowę przeprowadził Piotr Stolarczyk
źródło: własne
|
|