ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
Bengoro
inne / inne sporty
inne / inne sporty -
Czerwiński: Wiem jedno - na pewno się nie poddam

autor: Pakieser
Przemysław Czerwiński na Mistrzostwa Świata w Osace jechał pełen optymizmu. Chciał powalczyć ze światową czołówką. Plany niespodziewanie pokrzyżowała kontuzja. 24-letni zawodnik na dwa dni przed konkursem eliminacyjnym złamał rękę podczas treningu.


Jak Pana zdrowie?

- Przedwczoraj zdjęto mi gips i miałem robione powtórne prześwietlenia. Teraz zamiast opatrunku gipsowego mam założone metalowe usztywnienie ręki. Będę je nosił krótko, by skóra mogła oddychać. Później znowu założą mi gips i z nim będę musiał dotrwać do końca miesiąca. Później czeka mnie dalszy ciąg rehabilitacji. Pech chciał, że uszkodziłem prawą rękę, na której podczas skoku obracamy się i właśnie na niej spoczywa ciężar ciała. Zdjęcia pokazały, że wszystko zrasta się dobrze i nie ma żadnego przemieszczenia, ale coś takiego spotyka mnie po raz pierwszy i muszę przyznać, że w pewnym sensie jestem przerażony. Ręka jest jeszcze bardzo słaba i nie wiem jak długo potrwa zanim wróci do pełnej sprawności. Nie mogę sobie tego darować. Człowiek cały sezon podporządkowuje pod jeden start, a w ułamku sekund, tuż przed docelową imprezą, okazuje się, że wszystko zostało zaprzepaszczone. Teraz przebywam w Pile - moim rodzinnym mieście - i robię wszystko, by nie myśleć o skakaniu. Chcę uciec od rzeczywistości. Jeszcze się nie pozbierałem. Chcę się wyrwać jeszcze na dwa tygodnie za granicę i wszystko sobie poukładać.
Prezes Paweł Bartnik uważa Pana za zawodnika, którego kontuzje się nie omijają. Podczas feralnego skoku popełnił Pan jakiś błąd?

- Lekarze twierdzili, że ta sytuacja mogła wyglądać o wiele gorzej, gdybym był tyczkarzem mniejszej postury. Ja sam nie jestem w stanie dokładnie opisać tego skoku. Mój trener nagrywał ten skok, ale ja nie chcę tego nawet oglądać. Zawsze w takich sytuacjach udawało mi się bronić przed upadkiem. Tym razem było inaczej - tyczka wyrzuciła mnie w powietrze i ustawiła poziomo do tartanu. Nie miałem możliwości manewru. W życiu oddałem kilka tysięcy skoków i sam jestem zdziwiony, że do czegoś takiego doszło. Zawsze wierzyłem w to, że jeżeli coś się dzieje, to z jakiejś przyczyny. Może to jakiś znak i musiało się wydarzyć, żebym przemyślał pewne sprawy i zastanowił się, co jest nie tak. Traktuje to jak nauczkę od losu, z której wynika, że w życiu nie wszystko idzie utartym szlakiem i bez problemów.



Myśli o rezygnacji ze startów nie było?

- Nie satysfakcjonują mnie osiągnięcia w rzeczach prostych. Mam taki charakter, że chwytam się rzeczy trudnych, a może nawet niebezpiecznych, bo żeby skakać o tyczce - trzeba być po części szaleńcem. Ludzie wspinają się na wieżowce bez zabezpieczeń, ja akurat wybrałem tyczkę. Fascynuje mnie każdy aspekt tej konkurencji, choćby to, że człowiek wykorzystując tylko siłę własnych mięśni jest w stanie wzbić się ponad pierwsze piętro. Samego momentu lotu nie oddadzą żadne słowa. Wiem jedno na pewno - nie poddam się i z jeszcze większą determinacją będę przygotowywał się do igrzysk w Pekinie. Zawsze będę skakał, bo to kocham. Przez myśl mi nie przeszło, by zrezygnować, ale zastanawiam się dlaczego w tym momencie i dlaczego ja. Podczas samego pobytu w Japonii czułem się na siłach, żeby wystartować z dobrym efektem. Nic tam nie było poza moim zasięgiem.



Oglądał Pan zawody z trybun?

- Eliminacje nie, bo nie przełamałem się psychicznie. Na finał zdecydowałem się w ostatniej chwili. Tyczka męska jest tak nieprzewidywalna, że można być najlepszym tyczkarzem, a przychodzą zawody i jest się daleko. Trzecie miejsce dawało 5,81 w pierwszej próbie. Myślę, że mógłbym włączyć się do walki. Wprawdzie w sezonie ciągle skakałem 5,70, ale byłem w trakcie strasznie ciężkiego treningu i nawet trener był zadowolony, że na tym etapie przygotowań skaczę na tym poziomie. Dopiero po mityngu w Bochum, gdzie skoczyłem 5,71 nastąpił stopniowy odpust w ciężkich treningach. Kiedy trenowaliśmy w Osace na rozbiegu byłem coraz szybszy, wiedziałem, że jestem w rewelacyjnej formie. Nie chcę się wymądrzać i mówić, że miałbym medal z mistrzostw świata, ale myślę, że pierwsza ósemka stała otworem.



Pobyt w Japonii dał namiastkę atmosfery wielkiego wydarzenia sportowego?

- Żałuję, ale nie poczułem tego bakcyla. Stres przed startem zaczął się u mnie pojawiać, ale to za mało. Aby poczuć atmosferę imprezy o takim prestiżu, trzeba wyjść na stadion, zobaczyć przeciwników, poczuć na sobie wzrok wszystkich kibiców. Tego nie miałem szansy przeżyć, więc ten wyjazd był dla mnie dziwy i jednak stracony.


Rozmawiała Natalia Jąder
źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
 

multimedia
najnowsze multimedia





co ? gdzie ? kiedy ?
poprzedni marzec 2024 nastepny
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nd
        1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31
dzisiejsze newsy
siatkówka/Ekstraklasa kobiet: 1
 
top komentarze
newsy:
mecze:
22 » Korona Człopa-Gavia Cho »
12 » Gwardia Koszalin-MKP Sz »
12 » Orzeł Łubowo-Wrzos Born »
12 » Dąb Dębno-Kasta Szczeci »
11 » GKS Manowo-Iskra Białog »
10 » Orzeł Bierzwnik-Lech Cz »
9 » Orzeł Wałcz-Perła URB D »
9 » Unia Dolice-Chemik Poli »
8 » Ina Nadarzyn-Skrzydlaci »
8 » Morzycko Moryń-Dąb Dębn »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 0
gości: 5
statystyki portalu
• drużyn: 3129
• imprez: 151633
• newsów: 78057
• użytkowników: 81033
• komentarzy: 1171931
• zdjęć: 892748
• relacji: 40576
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies