Pomiędzy Łącznościowcem a Pogonią Handball, szczecińskimi klubami piłki ręcznej powstała kość niezgody, stanowią ją zespoły juniorskie – informuje Gazeta Wyborcza. Pogoń powstała w tym roku, swoją markę ma budować od podstaw. W planach jest zgłoszenie drużyny męskiej i żeńskiej do II ligi. Działacze sporą uwagę przywiązują do wychowania młodzieży. Do Pogoni z Łącznościowca przeszli już opiekunowie młodzieży – Artur Klamann i Barbara Bielecka. Teraz chcą, by ich podopieczne grały pod egidą Pogoni Handball. - W poprzednim klubie i my, i co gorsza dzieci, byliśmy traktowani jak piąte koło u wozu. W Łącznościowcu dbałość o młodzież to puste słowa. Dzieci nie miały nic. I wcale tutaj nie chodzi o pieniądze, bo na nich one nie robią wrażenia. Był problem ze wszystkim, nawet z wydrukowaniem logo klubu na koszulkach, czy zorganizowaniem wspólnych spotkań młodziczek z seniorkami - wylicza Gazecie Wyborczej Klamann.
Punkt widzenia Łącznościowca jest inny. Ekspansywną politykę Pogoni Handball działacze uważają za nieetyczną. - Inicjatywa powstania tego klubu to dobry pomysł. Nie mamy nic przeciwko temu. Tylko, dlaczego Pogoń chce budować swoją potęgę naszym kosztem? My też 10, czy 20 lat wchodziliśmy do szkół i zaczynaliśmy wszystko od nowa. Czemu oni nie zaczną od zera? Wszystko jednak w rękach rodziców i dzieci. Są jednak obawy, bo uczeń zawsze ufa trenerowi i chce pójść za nim – mówi Zbigniew Uszyński, członek zarządu Łącznościowca.
źródło: Gazeta Wyborcza / własne
|
|