Ponad piętnaście lat kibice Pogoni Szczecin czekają na zwycięstwo we Wrocławiu i jeszcze będą musieli uzbroić się w cierpliwość. Niezłe widowisko obejrzeli fani w stolicy Dolnego Śląska. Dwie bramki, dwa rzuty karne, kilka efektownych parad bramkarzy na pewno pozostawiają niedosyt u jednych i drugich. Gospodarze pozostają z jednym domowym zwycięstwem w tym sezonie, szczecinianie zanotowali z kolei czwarty remis na wyjeździe.
Kibice Pogoni Szczecin w końcu doczekali się naprawdę dobrego meczu jednego z bramkarzy. Za nim o tym, emocje w meczu rozpoczęły się od szybkiej kontry Portowców. Prostopadłą piłką z głębi pola Kamil Drygas uruchomił Adama Gyurcsó. Węgier oddał silny strzał z ostrego kąta, który odbił Ľuboš Kamenár. Ofiarna dobitka Rafała Murawskiego nie trafiła w światło bramki. W 14. minucie gola zdobyli gospodarze. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego efektowne trefienie zaliczył Piotr Celeban, który piętą skierował piłkę do siatki. Następne minuty nie dostarczyły wielu klarownych sytuacji. W 37. minucie wrocławianie mogli podwyższyć prowadzenie. Kamil Biliński strzelił w rękę Sebastiana Rudola i arbiter wskazał na wapno. 28-latek nie wykorzystał okazji, a bohaterem gości został Jakub Słowik, który w świetnym stylu obronił jego uderzenie. Kilka minut później sytuacja powtórzyła się po drugiej stronie boiska, ale z innym rezultatem. Dośrodkowanie Cornela Râpy ręką zablokował Ostoja Stjepanović. Pod poprzeczkę z jedenastu metrów huknął Adam Frączczak i zrobiło się 1:1. Jeszcze przed przerwą do bramki Pogoni znów trafił Piotr Celeban. Tym razem arbiter odgwizdał jednak pozycję spaloną i gola nie uznał.
Od początku drugiej części na placu gry pojawił się Łukasz Zwoliński. Już w 47. minucie wyraźnie zaznaczył on swoją obecność na boisku. Po jego strzale zza szesnastki piłka nieznacznie minęła bramkę gospodarzy. Na odpowiedź miejscowych nie trzeba było długo czekać. Ryota Morioka ładnie wypatrzył wbiegającego Kamila Bilńskiego, który przegrał pojedynek sam na sam z Jakubem Słowikiem. Po godzinie gry przypomniał o sobie Adam Gyurcsó. Węgier silnym strzałem zamknął dośrodkowanie Cornela Râpy. Piłkę na słupek sparował interweniujący bramkarz Śląska. Chwilę później tuż obok bramki wrocławian główkował Łukasz Zwoliński. Portowcy przyspieszyli w 83. minucie, jednak strzał Adama Frączczaka zza szesnastki minął cel. Śląsk szukał swojej okazji w końcówce, ale gospodarzom brakowało precyzji.
źródło: własne
|
|