Przyjście Lucyny Wilamowskiej do Pogoni Szczecin odbiło się szerokim echem. Leworęczna rozgrywająca miała być w tamtym czasie lekiem zbawiennym na pozycję prawej rozgrywającej. To był bowiem wówczas newralgiczny i zdaniem działaczy oraz sztabu szkoleniowego najsłabszy punkt szczecińskiej siódemki. Podpisano z nią umowę na 2 lata, ale nie zagrała nawet minuty w oficjalnym meczu w Superlidze. Szansę chcą jej dać w Gdańsku.
Lucyna Wilamowska ma spore doświadczenie, także zagraniczne. Właśnie z zagranicy trafiła do Szczecina. W Pogoni zagrała kilka gier kontrolnych, a po pamiętnym Baltica Summer Cup na parkiecie już się nie pojawiła. Dwa lata przerwy z całą pewnością odbiły się na psychice zawodniczki. Ta jednak nie zamierzała zawieszać butów na kołku.
Sięgnął po nią beniaminek PGNiG Superligi kobiet - AZS Łączpol AWFiS Gdańsk. Co ciekawe, to już trzeci transfer w ostatnim czasie. Podopieczne Jerzego Cieplińskiego wciąż muszą się obawiać o grę w fazie play-off. Wilamowska ma w tym pomóc. Klub z Gdańska nie poinformował na jak długo została zawarta umowa transferowa.

Co ważne, właśnie w Gdańsku zakotwiczyła także inna była szczecinianka. Mowa oczywiście o
Małgorzacie Jurczyk (na zdj. obok). Skrzydłowa już wystąpiła w kilku spotkaniach i pokazała, że posiada spore umiejętności. Działacze Pogoni Baltica całkowicie jednak nie zrezygnowali z usług młodej szczypiornistki. Do Łączpolu została jedynie wypożyczona. W Szczecinie nie miała zbyt wielkiej szansy na przebicie się do pierwszej siódemki.