Miało nastąpić przełamanie Pogoni Szczecin i nastąpiło. Kibice świadkami dobrego w wykonaniu swoich ulubieńców widowiska byli w hali przy ul. Twardowskiego 12b. Podejmowali wówczas wrocławski Śląsk, który obecnie nie należy do tuzów ligi. Szczecinianie jednak ostatniego czasu nie mieli zbyt szczęśliwego. Cztery ligowe przegrane, co jedna to bardziej sensacyjna, mogły podłamać morale w zespole. Odskocznią miało być widowisko 9. kolejki spotkań. Do Szczecina zawitał lubiany zarówno przez działaczy jak i samych kibiców Piotr Przybecki (na zdj. obok)
Zawody rozpoczęły się od trzech szybkich... goli drużyny z Grodu Gryfa i dwóch szybkich odpowiedzi zespołu ze Śląska (5. min. 3:2). Jednak bramkarz Pogoni stanął na wysokości zadania i zaczął dzielnie bronić swojej twierdzy. Niestety, gdy posypały się kary dla szczecinian, ci stracili nieco rezon. Po kilku minutach słabszej gry Pogoni, los się wreszcie uśmiechnął i gospodarze zdołali odrobić straty, a nawet zbudować trzybramkową przewagę (15. min. 9:6).
Na początku drugiego kwadransa Pogoń wyprowadzała co rusz kontry, które w dodatku często kończyły się celnym rzutem na bramkę rywala. Między słupkami dopomógł również Edin Tatar odbijając większość trafień drużyny Wojskowych. Niewiele dobrych słów można było powiedzieć w tym momencie o grze gości. Bardzo długo musieli czekać na swojego kolejnego gola, bo aż 9 minut (21. min. 13:7). Do końca pierwszej połowy niewiele zmieniło się zarówno w grze gospodarzy jak i przyjezdnych. Do szatni obie drużyny zeszły z wynikiem 17:11. Po zmianie stron świetne wejście zaliczył Michal Bruna dwa razy pod rząd rzucając gole w ciągu jednej minuty. Jak natchniony grał również Patryk Walczak na kole. Goście próbowali ze wszystek miar zniwelować straty do miejscowych, jednak zawodziła ich skuteczność. Dlatego szybko o czas dla drużyny poprosił trener Przybecki. Po chwili gra tylko nieco się poprawiła w zespole z Dolnego Śląska. W 40. minucie Adrian Prus po raz pierwszy obronił rzut karny, wykonywany przez nieomylnego, jak dotąd, Kiryła Kniaziewa. W 41. minucie nieszczęśliwie dla Pogoni urazu nabawił się Wojciech Jedziniak, który musiał opuścić plac gry. Bramka gospodarzy okazała się być w dalszym ciągu zaczarowana dla wrocławian, nawet wtedy, gdy Tatara zmienił Adam Morawski. Od 47. minuty trener Biały pozwolił także wejść na parkiet swoim młodszym podopiecznym. Do końca meczu Pogoń nie dała już sobie wydrzeć zwycięstwa pomimo tego, że goście próbowali dotrzymać tempa gospodarzom. Ostatecznie tablica wyświetliła wynik 35:25 dokumentując przewagę zawodników z Grodu Gryfa. Pogoń Szczecin - Śląsk Wrocław 35:25 (17:11)
źródło: własne/SportoweFakty.wp.pl
|
|