Trzy porażki z rzędu spowodowały, że pojawiła się wokół trenera silna presja, a niektóre media chciały nawet zmiany szkoleniowca.

- Taka sytuacja jest normalna w każdym klubie. Kiedy nie ma zwycięstw, jest krytyka szkoleniowca. Dobrze, że cała presja ze strony dziennikarzy i kibiców była skierowana na mnie. Piłkarze byli odcięci od niej. Tego w zasadzie chciałem, bo dzięki temu mogli grać nieco swobodniej. Cała sytuacja przed spotkaniem nie była jednak korzystna także dla nich. Po pierwszym golu ciśnienie spadło także z zawodników, potem pokazali lepszą grę. Wiedzieliśmy, jaka jest sytuacja. Tylko zwycięstwo z Bełchatowem mogło nam dać szansę dalszej gry o pierwszą ósemkę. Cały czas powtarzałem zawodnikom, że nie chodzi o jedną osobę, o mnie, a o cały klub. Nie możemy dopuścić, żeby Pogoń była niżej niż była ostatnio.

Pierwsza połowa nie wyglądała jeszcze tak dobrze. Dobra gra rozpoczęła się po pierwszym golu z Bełchatowem. Może on był receptą na całe zło?
- Trzeba wrócić pamięcią do spotkania z Łęczną. Ono było w całej sytuacji najważniejsze. Wtedy przegraliśmy po dwóch remisach z dobrymi przeciwnikami. Nie daliśmy rady psychiczne. Z Łęczną chcieliśmy grać ofensywnie, zdobyć gola w I połowie, aby złapać spokój w grze. Z każdą minutą robiło się nerwowo. W końcówce straciliśmy gola i była to najgorsza sytuacja, jaka mogła wtedy się wydarzyć. Był to decydujący moment w tym nieudanym początku wiosny.

Wszystkie gole dla Pogoni w tym roku zdobył Marcin Robak. Z jednej strony cieszy jego skuteczność, z drugiej martwi brak trafień innych zawodników.
- W przerwie meczu z Bełchatowem miałem krytyczną opinię na temat gry ofensywnej zawodników. Musi on wyglądać lepiej niż przed przerwą. Ta krytyka była mobilizująca. W II połowie nie straciliśmy głowy, było lepiej. Robak także był czasami krytykowany w ostatnim czasie. Tak jest z napastnikami, że strzelają gola, a potem grają już swobodniej. Dzięki takiemu pojedynkowi, Robak stanie się jeszcze silniejszy. W ofensywie pomagał także Michał Janota, który po przerwie grał na pozycji nr „10”. Więcej oczekiwaliśmy od Aki, tak samo od Adama Frączczaka. Nie możemy być skazani tylko na Robaka w ofensywie, bo przeciwnicy zbyt łatwo nas „przeczytają”. Ofensywni zawodnicy muszą wziąć na siebie odpowiedzialność, może niekoniecznie za strzelenie gola, ale za stworzenie okazji. W kolejnych meczach nie skreślam ani Danielaka, ani Kamessa, szansę może dostać też Kun, a przecież mamy jeszcze Łukasza Zwolińskiego. Na Marcina będzie teraz zwrócona uwaga wszystkich obrońców.

Trwa przerwa reprezentacyjna. Do dyspozycji nie ma trener w tej chwili wielu zawodników.
- Łukasz Zwoliński ma problem z nosem po ostatnim meczu. To chyba jedyna kontuzja, oprócz tych długotrwałych. Część zawodników wyjechała na zgrupowania kadr narodowych. Dzisiaj na zajęciach było nas tylko 14, ale mamy swój plan i go realizujemy. Ten tydzień to bardzo ciężka praca.

Do spotkania z Zawiszą mamy jednak sporo czasu. Jest trener zadowolony z tak długiej przerwy?
- Taki mamy terminarz. Wiedzieliśmy, że będzie przerwa na reprezentację, ale małym zaskoczeniem było ustawienie naszego spotkania na wtorek. To przedłużyło nam okres przygotowawczy o 4 dni. Nie mamy wyjścia, wszystko zaplanowaliśmy i pracujemy. Jest nas mało, więc na sobotni sparing jadą wszyscy, którzy są do dyspozycji. Dzisiaj dołączy do nas dwóch zawodników z rezerw, ale oni mają swój plan spotkań. Na sparingu nie będzie nas wielu. To jednak dla nas tylko forma treningu.

źródło: pogonszczecin.pl