Pierwsza runda rozgrywek PGNiG Superligi Kobiet dobiegła końca. SPR Pogoń Baltica Szczecin skończyła ją przegraną w Elblągu z tamtejszym Startem. Szczecinianki zakotwiczyły na 6. lokacie mając na swoim koncie 5 zwycięstwa, 2 remisy oraz 4 porażki. - Jest to wynik poniżej naszych możliwości i oczekiwań. Jestem przekonany, że stać nas na większe osiągnięcia. Niestety, mieliśmy problemy z kontuzjami w zespole i nie mogliśmy grać optymalnym składem - stwierdził prezes Pogoni Przemysław Mańkowski. Z działaczem rozmawialiśmy jednak nie tylko o sytuacji w klubie, ale i o reprezentacji Polski i zbliżających się wielkimi krokami mistrzostwach Europy w piłce ręcznej.
Pogoń Baltica ma za sobą dokładnie 11. spotkań. Szczecinianki uplasowały się na 6. lokacie. Według Pana, po tej pierwszej rundzie to dobry czy raczej zły wynik?
- Jest to wynik poniżej naszych możliwości i oczekiwań. Jestem przekonany, że stać nas na większe osiągnięcia. Niestety, mieliśmy problemy z kontuzjami w zespole i nie mogliśmy grać optymalnym składem. Mam nadzieję, że szczęście będzie z nami w drugiej rundzie. Oczywiście zapewne powodów było znacznie więcej i zapewniam, że dokładnie przeanalizujemy nasze dotychczasowe mecze. Cieszyć może fakt, że twierdza Szczecin pozostała niezdobyta. Z drugiej jednak strony jest problem z wyjazdami. Aż 4 spotkania zakończyły się porażkami. To efekt tego, że ta liga bardziej się wyrównała? - Kalendarz rozgrywek tak się ułożył, że dotychczas wszystkie mecze z czołówką ligi graliśmy na wyjeździe. Rewanże będą w Szczecinie. Liczę na gorące wsparcie kibiców oraz pozytywne fluidy własnej hali. Liga jest w bieżącym sezonie ciekawa, a ścisk w pierwszej ósemce duży. To bardzo dobrze rokuje pod względem wzrostu zainteresowania oraz rozwoju żeńskiej piłki ręcznej. Wygrać może tak naprawdę każdy z każdym. To dodaje kolorytu. Co ciekawe, Pogoń osiągnęła identyczny wynik do tego z zeszłego sezonu: 5 wygranych, remis i 4 porażki. - Tak, to prawda, ale w ubiegłym sezonie zajmowaliśmy wyższą lokatę. Jak widać w życiu nic się nie powtarza. Jestem przekonany, że scenariusz i rozstrzygnięcia w bieżącym sezonie zaskoczą wszystkich. Będziemy świadkami wielu niespodzianek i zaskakujących rezultatów. Jest pan na każdym meczu swojego zespołu. Zawodniczki w wywiadach wypowiadały się, że mają problem z drugimi połowami. To, że coś jest na rzeczy potwierdziły mecze z Zagłębiem, Vistalem czy Energą. Z czego to może, Pana zdaniem, wynikać? - Nie czuję się kompetentny, aby wypowiadać się w tej kwestii. Jest to zadanie dla naszego sztabu szkoleniowego. Zespół gra falami i to można zauważyć. Natomiast wyeliminować ten mankament, odkryć jego przyczynę i znaleźć skuteczne panaceum, wymaga solidnej i dokładnej analizy. Obecnie, korzystając z przerwy w lidze, mamy czas na szczegółową weryfikację. Ten proces jest realizowany. Będą jakieś dodatkowe wzmocnienia lub pożegnania przed rundą rewanżową? - Miesiąc grudzień jest miesiącem, w którym takie decyzje są podejmowane. Stabilizacja finansowa klubu jest rzeczą nadrzędną i to ona determinuje podejmowanie decyzji w sprawach polityki transferowej. Chęci to jedno, a możliwości to drugie. Tak jak wspomniałem, szczegółowa analiza pierwszej rundy pozwoli na podejmowanie dalszych decyzji kadrowych. Każda zawodniczka dostanie informację zwrotną i jasny sygnał zawierający zarówno nasze oczekiwania, jak i cele na najbliższe miesiące. Taka transparentna polityka kadrowa skutecznie motywuje zawodniczki do ciężkiej pracy. Sukces w sporcie zespołowym odnoszą ludzie zdeterminowani i zorientowani na wspólny jeden cel. Do tego dążymy. Z jakim skutkiem, wkrótce się przekonamy. Macie za sobą debiut w europejskich pucharach. Jest awans do kolejnej rundy Challenge Cup. Jest też rekord frekwencji w wydaniu żeńskiej piłki ręcznej. To są spore osiągnięcia całego grona ludzi związanych z klubem ze Szczecina. - Debiut w pucharach i przejście do kolejnej rundy puchary Challenge Cup bardzo cieszą. Rzeczywiście, pracowaliśmy na ten sukces ciężko a osiągnięte rezultaty nas zadowalają. W sportach halowych w Szczecinie mamy ogromną konkurencję. Jest się od kogo uczyć i kogo podpatrywać. Najważniejsze jednak jest poczucie tworzenia nowych kart historii żeńskiej piłki ręcznej w Szczecinie po wielu latach. Chciałbym, aby nasz klub drobnymi kroczkami stawał się przykładem dla innych, że warto jest budować i tworzyć coś nowego. Oczywiście, bez grupy wspaniałych ludzi w klubie nie byłoby możliwe przygotowanie i zorganizowanie takiej imprezy. Dziękuję jeszcze raz wszystkim osobom, które były zaangażowane w ten sukces. 7 grudnia startują ME w Chorwacji i na Węgrzech. Nasze panie znalazły się w trudnej grupie, w której znajdują się m.in. gospodynie imprezy i zarazem brązowy medalista poprzednich mistrzostw. Jak Pan ocenia szanse Polek na wyjście z tej grupy - Uważam, że mamy duże szanse odegrać znaczącą rolę w najbliższych mistrzostwach Europy. Na tej imprezie nie ma już słabych drużyn. Niemniej jednak nasze Panie poczuły smak zwycięstwa i jestem przekonany, że wyjdą z grupy z drugiego miejsca. Kogo, według Pana, będzie najtrudniej nam pokonać w tej pierwszej fazie? - Tak jak wspomniałem, każda drużyna w naszej grupie to europejska i światowa czołówka. Żeby wygrać trzeba walczyć przez 60 minut. Tak właśnie gra nasza reprezentacja i to ona będzie cieszyła się z wygranej. Uważam, że w dobie kontuzji kluczowych zawodniczek naszych rywalek możemy wygrać z każdym. Na którym miejscu znajdzie się Polska na koniec mistrzostw? - Myślę, że zdobędziemy medal. Będę mocno trzymał kciuki. Faworytem mistrzostw jest...? - Każdy uczestnik. Polska będzie czarnym koniem tej imprezy.
źródło: własne
|
|