Monika Pyrek przygotowuje się do swojego czwartego startu w Igrzyskach Olimpijskich. Zawodniczce OSOT-u Szczecin minimum olimpijskie (4.50) udało się wypełnić w piątym starcie sezonu. W trakcie mityngu w Nowym Jorku zaliczyła tę wysokość w 3. próbie. Przed Pyrek jednak najpierw start w Mistrzostwach Europy. - Mam nadzieję zakwalifikować się w Helsinkach do finału i powalczyć tam. Na mistrzostwa Europy jadę po to, by wykonać jak najwięcej skoków. Później, 4 lipca jedziemy na zgrupowanie do Formii, żeby jeszcze dopracować szczegóły. Czeka mnie podładowanie akumulatorów i - mam nadzieję - ustabilizowanie skoków. Tam jest gwarancja dobrej pogody. Przed igrzyskami wystartuję jeszcze w mityngu w Monako. - mówi szczecinianka dla PZLA.pl
Pyrek to doświadczona zawodniczka i doskonale zdaje sobie sprawę, że na igrzyskach trzeba będzie skakać wyżej niż 4.50. By zdobyć medal trzeba będzie pokonać 4.65-70.
- Po skokach na treningach udało mi się pokonać taką wysokość. Ale zależy, jakie będą w Londynie warunki pogodowe. Może się okazać, że w trakcie igrzysk wcale nie trzeba będzie skakać wysoko. Londyn bywa deszczowy. A zresztą - to są igrzyska. Każdy będzie chciał wykorzystać swoją szansę i każdy będzie zestresowany. Ten, kto poradzi sobie z tym stresem, zdobędzie medal. Mam nadzieję awansować do wąskiego finału olimpijskiego, a tam będę już musiała dać z siebie wszystko. Co to oznacza? Zobaczymy w Londynie.
źródło: pzla.pl/własne
|
|