Aneta Legęć, niegdyś podstawowa zawodniczka szczecińskiej Pogoni Women - dziś dochodzi do siebie po kontuzji, która na długi czas wyłączyła ją z rywalizacji na boisku. Na łamach serwisu pilkarki.com Legęć opowiada o przygotowaniach do rundy rewanżowej i szansach swojego zespołu wiosną.

- Przygotowania były bardzo ciężkie. Zespół pracował nad wieloma aspektami podczas przerwy zimowej, między innymi nad wytrzymałością tlenową, techniką czy zgrywaniem poszczególnych formacji. Niestety kilka kluczowych zawodniczek naszego zespołu było kontuzjowanych, co pokrzyżowało trochę plany naszemu trenerowi, gdyż nie mogłyśmy rozgrywać sparingów w pełnym składzie. Nie było ani jednego meczu, w którym wszystkie zawodniczki były do dyspozycji trenera. Poza tym doszły do tego powołania do reprezentacji, które również trochę rozstrajają plany treningowe. Zawodniczki, które straciły trochę z okresu przygotowawczego sukcesywnie nadrobiły jednak wszystkie zaległości. - tłumaczy szczecinianka.

- W ostatnim czasie skupiałyśmy się głównie na przygotowaniach do pierwszego meczu rundy wiosennej [z Górnikiem Łęczna - przyp. red.], dlatego trenowana była przede wszystkim taktyka i ustawienie pod ten mecz oraz stałe fragmenty gry. Obserwując z boku mogę na pewno powiedzieć, że dziewczyny ewidentnie nabierają powoli świeżości i myślę, że mecz z Łęczną potoczy się po naszej myśli. - przekonuje Aneta. O zwycięstwo w Łęcznej będzie jednak bardzo trudno. Zespół gospodarzy to przecież rewelacja rundy jesiennej, a w Szczecinie to one były górą.

Jak oceniasz formę drużyny na podstawie sparingów?
- Nasza forma niestety wahała się dość mocno podczas sparingów. Na pewno można to po części usprawiedliwiać kontuzjami lub występami zawodniczek młodzieżowych. Niemniej uważam, że nie powinnyśmy przykładać, aż tak dużej wagi do samych wyników. Najważniejsze, iż dziewczyny mogły odbyć kolejną, ciężką jednostkę treningową. Natomiast muszę niestety przyznać, że przegrane z Unią 0:5 i z Medykiem 0:4 sprawiły, że troszeczkę niepewności się wkradło w serca dziewczyn. Nie tak łatwo jest w końcu uśmiechać się po takich spotkaniach. Wraz z upływem czasu nasza gra zazębiała się jednak coraz bardziej, a dziewczyny odzyskiwały świeżość dlatego zarówno ja jak i reszta zespołu jesteśmy zdania, że po meczu z Łęczną będziemy mogły dopisać sobie trzy punkty.

Szanse Pogoni na podium w tym sezonie są już bardzo nikłe. Po wynikach z rundy jesiennej wydaje się, że w walce o tytuł liczyć będą się już tylko Unia, Medyk i Górnik.
- Musimy być bardzo skoncentrowane jeżeli chcemy odrobić stratę punktową, teraz każdy najbliższy mecz będzie dla nas najważniejszy. Ciężko mi teraz mówić, że Pogoń powalczy jeszcze o podium. Na pewno jednak tymi spotkaniami będziemy sobie dawały odpowiedź na co nas stać, czy jeszcze w tym sezonie jesteśmy w stanie dogonić czołówkę. Ta runda pozwoli przygotować zespół do walki o podium w następnych rozgrywkach.

W zimie straciliście podstawową bramkarkę Annę Szymańską. Czy uważasz to za bardzo duże osłabienie zespołu?
- Już w zeszłej rundzie na bramce stała Anita Piotrowska, której plusy i minusy znają zarówno sztab trenerski jak i pozostałe zawodniczki. Jak dla mnie Szymańska jest najlepszą bramkarką w Polsce, lecz musimy się nauczyć godnie zastępować piłkarki, które chcą kontynuować swoją karierę w innych klubach. Ważne jest żeby po stracie jednej, czy drugiej zawodniczki, nie załamywać rąk tylko zacisnąć zęby i wziąć się do jeszcze cięższej pracy. Poza tym, Anita to również bardzo dobra bramkarka i szczerze wierzę, że uda jej się godnie zastąpić Anię. Na szczęście zespół nie poniósł samych strat, ponieważ dołączyła do nas bardzo utalentowana juniorka Monika Iwańczuk z AZS-u Wrocław, poza tym prawdopodobnie dołączy do nas również zawodniczka z Litwy, sprawa jest jednak cały czas w toku.

źródło: pilkarki.com/ Tomasz Piotrowski