W poprzednim sezonie pobił Pan rekord Tomasa Pacesasa pod względem łącznej liczy asyst na polskich parkietach. Tym razem brakuje tylko ośmiu asyst do liczby czterocyfrowej, czyli tysiąca.
- W zeszłym roku powiedziałem, że na pewno pobiję rekord Tomasa Pacesasa, chyba że powstrzyma mnie przed tym kontuzja. Tak samo jest teraz, tylko uraz może mi przeszkodzić w osiągnięciu tej magicznej liczby. Rekord ten znaczy dla mnie naprawdę dużo, bo przecież nikt takiego wyniku przede mną nie osiągnął (śmiech), a to już spore wyróżnienie...
W pamiętnym meczu z Polpharmą Starogard Gdański, gdy pobił Pan rekord trenera Asseco Prokomu Gdynia, najważniejszą asystę pomógł Panu zdobyć Grzegorz Arabas, teraz czas na kogoś innego.
- Wtedy najbardziej pomóc mi chciał George (Reese- przyp.red.), a on jest zawodnikiem, który w obecnym składzie dostawał ode mnie najwięcej podań i większość kończył celnym rzutem. Chciałbym, żeby on był tą osobą, która zaliczy punkty przy mojej tysięcznej asyście. Jednak tym razem o rekord będzie nieco ciężej, ponieważ nie gra Pan tak często na pozycji rozgrywającego. - Zgadza się, a nawet to nie powstrzyma mnie od pobicia rekordu (śmiech). Może nie w meczu z ŁKS Łódź, jednak prędzej czy później magiczna bariera pęknie, a ważniejsze od tego są przecież zwycięstwa w naszych kolejnych spotkaniach. Czy spodziewał się Pan, że pobije Pan taki rekord akurat w Polsce ? - Nie spodziewałem się, ponieważ zawodnik nigdy nie myśli o takich rzeczach, dopóki one w pewien sposób nie staną się faktem. Asysty, o których rozmawiamy, są zapisane mi tylko w polskiej lidze, a grałem przecież w pięciu innych krajach, gdzie także wiele razy asystowałem, więc sądzę, iż tych podań byłoby o wiele więcej, gdybym zliczył wszystko z całej kariery. Bądź co bądź cieszę się, że taki wynik osiągnąłem w Polsce. W tym sezonie w drużynie AZS jest wielu doświadczonych graczy, jednak często zdarzają wam się przestoje, głównie w pierwszej połowie danego meczu. - Różnie to bywa. W meczu ze Śląskiem Wrocław od początku graliśmy dobrą i skuteczną koszykówkę. Z kolei z Zastalem Zielona Góra dobrze rozpoczęliśmy, a nieco później było znacznie gorzej. Dwa mecze w Koszalinie, które nie wyszły nam w pierwszej połowie, ostatecznie wygraliśmy, więc nie wiem, z czego to wynika. Jestem pewien, że nasi trenerzy na pewno rozwiążą tę zagadkę.
źródło: http://www.azs.koszalin.pl/Patryk Pietrzala
|
|