W niedzielnym spotkaniu Politechnika Koszalińska przegrała z SPR-em w Lublinie 26:28. Spotkanie obfitowało w wiele błędów, gdyż do przerwy to koszalinianki prowadziły 16:13. W zespole gospodyń miała zadebiutować Białorusinka Valentina Nestsiariuk, lecz jest występ został odłożony z powodu braku certyfikatu piłkarki. Początek meczu należał do gospodyń, które za sprawą Jagody Olek, Aliny Wojtas i Alesii Mihdaliovej i dobrej postawy bramkarki Anny Baranowskiej prowadziły 3:1. Nieporadność w ataku podopiecznych Edwarda Jankowskiego doprowadziła do tego, że w 22 minucie Akademiczki prowadziły 12:10.I gdyby nie ich fatalna skuteczność w trafianiu z rzutów karnych, to prowadzenie mogło być wyższe.

Po 30 minutach zespół z Koszalina prowadził 16:13. W drugiej połowie spotkania miejscowe nadal grały fatalnie, przestrzelony rzut karny przez Kristinę Repelewską, a następnie dwie minuty kary dla Anny Baranowskiej. Biało-zielone prowadziły 2-3 bramkami do 40 minuty. Wydawało się że podopieczne Waldemara Szafulskiego kontrolują mecz, lecz coś się w ich grze zacięło. Sytuacja ta została wykorzystana przez piłkarki z Lublina, które w 45 minucie odzyskały prowadzenie, którego nie oddały do końca. Po spotkaniu obaj trenerzy wybrali najlepsze zawodniczki w przeciwnych zespołach. Według Edwarda Jankowskiego wśród Akademiczek była to Kamila Całużyńska, a trener z Koszalina wskazał Annę Baranowską z SPR. Podsumowując niedzielny mecz czołowych zespołów PGNiG Superligi kobiet można powiedzieć, że rozczarował on swoim poziomem. Obrazem tego jest chociażby nieskuteczne wykorzystywanie rzutów karnych przez obie ekipy. Na swoim dobrym poziomie zagrały bramkarki Baranowska i Shyvierska. Koszalinianki natomiast po raz kolejny nie potrafią odnieść zwycięstwo mimo, że było one tak blisko - Zawsze tak jest, że psychika gdzieś tam decyduje. W drugiej połowie zabrakło nam też siły, bo za wiele tych zmian nie robiliśmy - powiedział dla Sportowych Faktów po meczu trener gości.

źródło: sportowefakty.pl/własne