Jak Twoje zdrowie?
- Wydaje się, że z kolanem jest coraz lepiej. Na sobotę mam zaplanowaną konsultację u doktora Śmigielskiego w Warszawie i mam nadzieję, że diagnoza potwierdzi moje przypuszczenia. Skąd w takim razie komplikacje po artroskopii w Melbourne? - Na zaleczenie kontuzji potrzeba czasu, a ja praktycznie nie zdążyłam przejść rehabilitacji, bo po dwóch tygodniach od zabiegu zaczęłam nadrabiać straty. Próbowałam treningów w wodzie, ale zaległości treningowe były zbyt duże, żeby móc liczyć na to, że forma będzie taka jak być powinna, szczególnie że w Australii kadra schodziła na mniejsze obciążenia treningowe.
Wystartowałaś jednak w sztafecie 4x200.
- Ten występ kompletnie nam nie wyszedł. Ja na pewno nie byłam w życiowej formie, ale sztafeta składa się z czterech osób. Nie startowałyśmy w optymalnym składzie. Popłynęły dwie kraulistki i dwie zmiennistki. Każda z nas starała się wnieść coś od siebie, ale byłyśmy za słabe i pozostało uczucie niedosytu. Nie jest to jednak ostatnia szansa. Kwalifikację na olimpiadę w Pekinie można zapewnić sobie również na przyszłych ME. Wejdą jeszcze cztery ekipy i to możemy być my. Pobyt w Australii nie był dla Ciebie czasem straconym? - Wiadomo, że samo przyglądanie się zawodom i to jeszcze takiej rangi nie zrekompensuje możliwości startów indywidualnych. Ale przynajmniej miałam okazję podpatrzyć, co dzieje się u innych zawodników i jaki poziom prezentują na półtora roku przed Pekinem. W tej chwili obraz układu sił staje się bardziej klarowny. Co z tych obserwacji wynika? - O reprezentacji Chin czy Japonii niewiele można jeszcze powiedzieć. Podczas mistrzostw pojawią się nowi zawodnicy. Natomiast Europa poszła mocno do przodu. Trener Drozd nie może przeboleć startu na 400 m stylem zmiennym. Gdybyś popłynęła w czasie rekordu życiowego, dziś miałabyś srebro. - Przyznam, że ten finał mnie zabolał. Nie lubię być tylko biernym obserwatorem i przyglądać się, jak inni pływają. Nie jest tak, że to dla mnie jakaś tragedia. Oprócz mnie na starcie zabrakło znakomitych zawodniczek Kirsty Coventry czy Alessi Filippi, która leczy uraz barku. Gdyby uczestniczyły w finale, walka o drugą i trzecią lokatę mogłaby wyglądać inaczej. Mnie czeka sporo pracy, zanim wrócę do dobrej dyspozycji. Kiedy możliwy będzie Twój powrót do treningów? - W tej chwili wzmacniam mięśnie na siłowni. Chciałbym rozpocząć treningi w wodzie razem z Przemkiem i Mateuszem od maja, a także pojechać z nimi na zgrupowanie w górach. Znając trenera, myślę, że czekają nas tam mocne treningi, ale to da się przetrwać. W ostatnim czasie za dużo się nie napracowałam, więc zdążyłam zatęsknić za wzmożonym wysiłkiem. Jak odebrałaś sukcesy klubowych kolegów? - Do Melbourne poleciałam bardziej jako kibic, więc podczas ich startów starałam się jak najlepiej z tej roli wywiązać. Radość jest tym większa, że chłopcy solidnie trenowali i wyniki są w pełni zasłużone. To tylko zwiększyło moją motywację do dalszej pracy.
źródło: Natalia Jąder/Gazeta Wyborcza
|
|