ligowiec.net strona główna
redaktor dyżurny:
me
piłka nożna / III liga
piłka nożna / III liga -
'To były wspaniałe lata' - rozmował z trenerem Szmitem
autor: C80Prawie pół tysiąca meczów, 33 tysiące minut i pół setki goli to dorobek Mariusza Szmita. Przez prawie dwadzieścia lat popularny Mario reprezentował barwy Chemika Police.

Na kilka dni przed oficjalnym końcem kariery redakcja Oficjalnego Serwisu Chemika Police przeprowadziła rozmowę z trenerem o jego przygodzie z piłką, radościach i smutkach.
Jak zaczęła się Pana przygoda z piłką?

Mariusz Szmit: - Przygodę z piłką zacząłem w wieku trampkarskim. Mając 10 czy 12 lat przyszedłem do klubu i miałem krótki epizod z piłką. Potem pograłem trochę w piłkę ręczną i po namowie trenera Masicza wróciłem z powrotem do juniorów i tak się zaczęło. Przeszedłem od szczebla juniorskiego do seniorów. Kiedyś była moda, że chłopcy przychodzili sami i byli samodzielni, rodzice ich nie prowadzili za rączkę do klubu. Pierwszym trenerem który czegoś mnie nauczył był Mirosław Masicz, wszystko praktycznie jemu zawdzięczam.

Jak wyglądał debiut w piłce seniorskiej?

- W wieku 17 lat graliśmy bodajże z Iną Goleniów lub z Arką Gdynia. To było tak dawno, że nie pamiętam. Zdaje się wygraliśmy 6:1 i ja strzeliłem dwie bramki. Świętej pamięci Sebastian Mindziul strzelił dwie czy trzy bramki. To było za trenera Jabłońskiego.

Każdy piłkarz ma jakiegoś idola, kogoś kto go natchnął do gry w piłkę. A kim był Pana idol?

- Nigdy nie miałem żadnego idola, który byłby moim wzorcem. Dużo zawodników mi się podobało, którzy potrafili coś zrobić z tą piłką, czy to byli ówcześni piłkarze czy Zidane czy Beckham. Myślę, że Zbigniew Boniek, czy nasz ukochany prezes PZPN Grzegorz Lato to byli zawodnicy, którzy jakoś przyciągali wtedy młodzież.

Wielu kibiców nie zdaje sobie sprawy, że ćwiczycie bez względu na pogodę i temperaturę, ryzykujecie poważnymi kontuzjami, niektórzy grają na środkach przeciwbólowych i na blokadach. Sporo czasu spędza się na wyjazdach, ogólnie mówiąc „krew, pot i łzy”. Więc jak wygląda piłka seniorska od kuchni, to czego nie widzi kibic?

- Tak jak mówisz, jest ciężko. Z perspektywy kibica to wygląda tak, że my niby przychodzimy pokopać i dostajemy nie wiadomo jakie pieniądze. Nie. To na prawdę ciężka praca, gdy ktoś się przykłada. Ja przez 15-20 lat nie miałem właściwie urlopu, to były pojedyncze dni. Ciągle były okresy przygotowawcze, czy to zimowe, czy letnie. Ja prawie cały czas pracowałem na Zakładach, przychodziłem po pracy i trenowałem. Teraz kilku zawodników też tak ma, m.in. Marek Sajewicz. To ciężka praca, szczególnie latem czy zimą. Ale była z tego potem satysfakcja, gdy wychodziło się na boisko. W piątek za młodego zawodnika czasami nie spało się do pierwszej, trzeciej rano bo stres nie pozwalał. Ale myślę, że to były przyjemne chwile.

Spędził Pan praktycznie 20 lat w Chemiku. Czy w tym okresie pojawiały się propozycje z wyższych lig lub bardziej uznanych klubów?

- Na pewno po skończeniu wieku juniora, gdy awansowaliśmy do II ligi miałem dwa dobre sezony, kiedy strzeliłem kilka bramek i miałem asysty. Prasa to opisywała i było jakieś zainteresowanie. Teraz z perspektywy czasy dowiaduję się, że było zainteresowanie ze strony Lecha Poznań. Ale wtedy nie docierały do mnie żadne informacje. Podobno była jakaś suma zaporowa i działacze Lecha odstąpili. Kiedyś były też inne czasy, powiedzmy czasy komunistyczne, gdy nie obowiązywało prawo Bosmana. Teraz każdy chłopak, który kopnie trochę piłkę może sobie iść gdzie chce. Przyjdzie jakiś śmieszny manager, namąci chłopakowi że jest taki świetny i wozi go po całej Polsce. I tak na prawdę nic z tego nie wynika. Ja nie miałem żadnego managera, skupiałem się na ciężkim treningu. Może był taki okres, gdy był Pan Kobylański, że można było przejść z nim gdzieś jak Edek Cecot czy Tomek Oleszek. Ale wydawało mi się, że coś jest nie tak i odpuściłem sobie. Cecot dostał szansę w Warcie, potem w Bełchatowie. Może dobrze zrobił, że wtedy odszedł. Ja się przestraszyłem, bo miałem pracę i rodzinę i zrezygnowałem z ryzyka.

Nie kusiły Niemcy? Wielu kolegów z boiska i drużyny grało w Niemczech za markami i Euro.

- Rozumiem starszego zawodnika, który ma 34 czy więcej lat i jest wypalony. Nie ma pieniążków, albo chce odmiany i idzie tam grać. Ale jeżeli ktoś ma 21 lat i się rozwija to po co ma tam iść? Za Euro? Dobrze płacą w tych niższych ligach, ale to są okręgówki. Ja nie miałem takich chęci nawet gdy coś nie szło, gdy w klubie byłem odstawiany na boczny tor. Trener Masicz zawsze mówił żebym zaczekał, że przyjdą lepsze czasy i zawsze zostawałem.

Miał Pan okazję zagrać w Rewalu (lata 2002-2005 oraz jesień 2008) oraz w Hutniku (wiosna 2009). Jak ocenia Pan ten okres poza Chemikiem? Czy to nie była strata czasu?

- W Policach był mały bałagan, ja miałem koło 30 lat i urodziło mi się dziecko, potem drugie i nie można było ciągle grać dla idei. Grałem 20 lat i tylko przez może 6 lat były pieniądze, a tak ciągle jakaś gonitwa. W Rewalu tak się złożyło, że był trener Gałuszka, który przyszedł z Pogoni. Miał fajne treningi, wprowadził fajną atmosferę w zespole. Potrafił zbudować drużynę i atmosferę, a gdy jest miło to i są wyniki. Jako starszemu zawodnikowi, którzy przychodził z II czy III ligi nieźle płacili jak na tamte czasy. Później w Chemiku część mnie skreślała, bo stary i się nie nadaje więc poszedłem do Hutnika. Zaproponowano mi w Chemiku bycie drugim trenerem, a ja chciałem jeszcze pograć. Potem sytuacja w Chemiku się zawaliła, brak pieniędzy i zawodników. Michał Zygoń został trenerem i zaproponował mi, żebym wrócił mu pomóc jako doświadczony zawodnik i odszedłem z Huty. Ale nie sądzę, żeby to był stracony czas.

W Policach zagrał Pan prawie pół tysiąca meczów. Któreś szczególnie wryło się Panu w pamięć?

- Nigdy nie pamiętałem wszystkich swoich meczów. Na pewno jednak pierwszy mecz z Arką Gdynia gdy zdobyłem dwa gole czy trzy asysty. Na pewno miło się wspomina takie chwile. Miło się pamięta takie chwile gdy utrzymaliśmy się w II lidze i wygrałem plebiscyt na najlepszego zawodnika, Kryształowa Kula Głosu czy jakoś tak. To było przyjemne. Zawsze żyłem meczem przed nim, a później zapominałem i przygotowywałem się do kolejnego.

Najpiękniejsza bramka w karierze? Było ich sporo bo prawie sześćdziesiąt.

- Trochę to śmieszne, bo dla jednego to dużo, a dla innego to mało. Było kilka fajnych bramek, nawet niedawno gdy graliśmy w Kotwicy Kołobrzeg. Piłkę klatką zgrał mi Jóźwiak, a ja uderzyłem z woleja. Niezła bramka padła z Gnieznem gdy uderzyłem po koźle. Było kilka, ale żadna szczególnie mi nie utkwiła bo cieszyłem się z każdej.

Najbardziej zacięte spotkania były z Pogonią Szczecin, ale także sporo ciekawych spotkań zagraliśmy też w I lidze i Pucharze Polski.

- Zawsze gdy graliśmy z Pogonią sporo ludzi przyjeżdżało. Zawsze byliśmy traktowani jako ci gorsi bo wraz z Pogonią przyjeżdżali ci „wielcy” piłkarze. Zawsze jako zespół sobie mówiliśmy, że będziemy walczyć i walczyliśmy. Nawet na turniejach halowych była kopanina. Takie życie, taki mieliśmy zespół i nigdy nie opuszczaliśmy. I teraz to samo chcę wpoić moim zawodnikom, by nigdy nie odpuszczali. Nawet gdy grasz z niższymi ligami. Graliśmy z Lechem i wygraliśmy w karnych, gdy graliśmy na Polonii Warszawa zdobyliśmy bramkę w 10 minucie. Miło się wspomina takie wyjazdy i grę z pierwszoligowcami.

No właśnie, nie opuszczać. Grał Pan z paroma walczakami, zawodnikami do łamania kości którzy ostro na tyłu jeździli i nigdy nie odpuszczali, ale i z techniczymi zawodnikami mającymi charakter. Z którymi z nich najlepiej się grało?

- Myślę, że najlepiej mi się grało z Józkiem Rembiszem. Tworzyliśmy duet w środku pomocy, czasami grał z nami też Andrzej Kamiński. Ale najlepiej mi się grało z Józkiem, rozumieliśmy się bez słów. Potrafiliśmy pograć piłką i nawet teraz gdy spotykamy się na oldbojach tak gramy. Rozumiemy się bez słów i to jest najważniejsze na boisku. Gdy wychodzi 11 ludzi i każdy kopie w inną stronę to nie ma szans na dobry wynik. Teraz powoli staram się wdrażać w zespół grę zespołową i powoli to wychodzi.

Co przez te 20 lat wryło się w pamięć? Pomijając mecze, czy wydarzyły się jakieś dramatyczne sytuacje, połamane nogi lub ucieczki przed kibicami?

- Dobrze, że nie trafiłem na taką sytuację z poważnymi kontuzjami. Z miłych chwil na pewno pamiętam awans do II ligi. Wszyscy juniorzy, którzy dwukrotnie grali wtedy na Mistrzostwach Polski przeszli do seniorów. Ograliśmy się u trenera Masicza, utrzymaliśmy III ligę i po roku awansowaliśmy do II ligi. To były takie chwile. Ostatni mecz graliśmy z Polonią Chodzież, zdobyliśmy gola na 1:1 i pamiętam do tej chwili jak Piotrek Blasius ze Świętej Pamięci Sebastianem Mindziulem płakali w szatni. Wróciliśmy do Polic pod stare szatnie i stary Marian przywitał nas napisem, „Kochani chłopcy, witamy was w II lidze”. Wszyscy kibice poszli wtedy z nami do lokalu Orion. Było kiepsko finansowo, nie było nawet pieniędzy na buty, a jednak wywalczyliśmy awans do II ligi. To były piękne chwile i takich chwil się nie zapomina. Tworzyliśmy zespół.

Jak zmieniła się piłka przez te 20 lat? Jednak 20 lat w piłce to szmat czasu.

- Na pewno piłka jest szybsza, jest mniej technicznych zawodników, a więcej biegaczy. Gdy graliśmy w III lidze można powiedzieć, że poziom był zbliżony. Choć teraz gra się nieco szybciej. Kiedyś w III lidze było więcej starszych zawodników, którzy gdy kończyli granie w I i II lidze szli grać do III ligi i może trochę podbijali poziom. Teraz jest dużo młodych zawodników, wchodzą do zespołu i walczą. Jest mniej taktyki, a więcej agresywności i walki. Piłka poszła do przodu.

Jak zmienił się przez te lata Chemik? Klub zaczyna być coraz bardziej profesjonalnie prowadzony, ale i coraz więcej zależy od kasy.

- Teraz powoli zaczyna się układać, chłopaki dostają jakieś małe stypendia. Mamy relacje z meczu, są opisy spotkań w Internecie i nagrania wideo. Kiedyś tego nie było. Ludzie zaczynają się interesować. Teraz wreszcie mamy dobrą atmosferę i śpiewy w szatni, dawno tak nie było.

Jak zmieniła się mentalność piłkarzy? Wielo małolatów ma już agentów i wymagania finansowe mimo, że jeszcze nic nie osiągnęli.

- Ci chłopcy powinni grać w III lidze dwa, może trzy sezony. Pokazać się, że są dobrzy. Jak na przykład Rafał Janicki, który się wykazał. Pograł trochę w Chemiku, wykazał się, był oglądany i poszedł do Lechii Gdańsk. Nie powinno być tak, że wpada manager i zabiera zawodnika. Wozi go po Polsce czy Niemczech i potem on wraca albo z kontuzjami, albo nie wraca. Na pewno chciałbym żeby w tym klubie grali wychowankowie. Teraz ta runda pokazała, że mamy zdolnych zawodników w juniorach. Neumann, Sowała, Szewczykowski, Janicki, Fadecki, ostatnio Skowron. Jest jeszcze czterech czy sześciu zawodników, których też można za chwilę włączyć do kadry. Ale ci chłopcy muszą zrozumieć, że muszą się utożsamiać z tym klubem. Pieniążki są ważne, ale włączyć myślenie, że muszą grać w piłkę dla klubu, tutaj się wykazać i dać coś temu klubowi. Nie może być tak, że kopnie dwa razy piłkę i jedzie gdzieś tam, np. do Ruchu Chorzów i chce potem wracać. Kołodziejski i Konieczny poszli do Ruchu, zachwycili się Ruchem i teraz im od iluś miesięcy nie płacą. Nie mają na chleb i chcą wrócić. Teraz nie ma szans już na powrót bo Ruch nam za nich zapłacił. To jest chore. Zawodnik kończy wiek juniora, ja go biorę do pierwszego zespołu i trenuję z nim. Wpajam mu swoją taktykę, swoje podejście do treningu, a on się rozwija jako senior i pogra dwa czy trzy sezony. Rozwija się i potem idzie wyżej. Nie jakaś Młoda Ekstraklasa czy juniorzy. Janicki poszedł od razu do Lechii Gdańsk do pierwszego zespołu. Rafał miał dobrze poukładane w głowie i chciałbym, żeby inni mieli tak samo poukładane.

Może to też wina trenerów, że nie wyrabiają przywiązania młodych zawodników do barw klubowych i uczą tylko piłki? Trenerzy powinni też może być wychowawcami. W końcu wielu z tych chłopaków trenuje tutaj kilkanaście lat, a potem i tak gonią za pieniądzem bez przywiązania do barw.

- Tematu trenerów nie chcę się wypowiadać, bo to ich sprawa. Sam nawet nie wiem czy nie powinniśmy puszczać naszych młodych zawodników do Pogoni Szczecin. Pogoń ma presję awansu teraz i teraz ci młodzi zawodnicy nie są im potrzebni. Pójdą do Pogoni i będą grać w juniorach czy w IV lidze, a tak nie powinno być. To strata czasu, bo Pogoni są teraz potrzebni seniorzy i doświadczeni zawodnicy. Młodzi powinni zostać teraz u nas w III lidze, ogrywać się w pierwszym zespole. Mateusz Sowała, Norbert Neumann powinni pokazać się w III lidze. Ja daję im szanse, grają, uczą się seniorskiej piłki. Czapki z głów dla trenera Mateńki, że ich ukształtował i wygrał z nimi ligę.

Swoją drogą cieszę się ich sukcesem. Też byłem juniorem, też wygrałem dwa razy ligę międzywojewódzką i pojechałem na Mistrzostwa Polski. Grałem z takimi zawodnikami jak Hajto, Wałdoch czy Bałuszyński. Oni zdaje się grali w Gwarku Zabrze. Życzę im z całego serca żeby odnieśli sukces. To coś miłego gdy na trybunach słychać krzyki „Żółto-zielone to barwy niezwyciężone”. Dopóki będę trenerem, bez względu na to ile nim będę, będę dawał szanse naszym wychowankom. Przy dobrym przygotowaniu motorycznym, dobrej organizacji gry ci chłopcy się wkomponują. W kolejce już czekają tacy zawodnicy jak Galoch, Domin, Andrzejewski, Jaroszewicz i inni. Trzeba czasu, ale my ich wkomponujemy w tę kadrę. Rozstaliśmy się z paroma zawodnikami, wzięliśmy młodych juniorów i z perspektywy czasu okazuje się, że zrobiliśmy dobry ruch.

Przed czym chciałby Pan przestrzec młodych?

- Myślę, że chłopcy muszą być cierpliwi. Potrzebne jest zaangażowanie w trening, bardzo ważna jest szkoła i rodzina. Ważne jest podejście do treningu, przywiązanie do barw klubu. Nie można bezkrytycznie podchodzić do słów menagerów bo tacy już nie jeden raz wysterowali zawodnika. Był taki jeden, bardzo dobry chłopak. Śmiało mógł grać w II czy w III lidze, rozwinął by się i może poszedł wyżej ale został wymanewrowany przez samego siebie i managera. Czasami trzeba też pomyśleć logicznie, czy nie warto zostać i zobaczyć co oferują Police. Jeżeli będą się angażować, starać to prędzej czy później ktoś ich dostrzeże. Nikt ich przecież nie będzie trzymać na siłę.

Padło nazwisko Hajty, Wałdocha. Z kim jeszcze sławnym spotkał się Pan na boisku?

- Miałem okazję zagrać z Arturem Wichniarkiem. Wtedy niczym się nie wyróżnił, można powiedzieć że wtedy byliśmy nawet lepsi. Tyle, że potem się wybił i wyjechał do Herthy Berlin. Było ich mnóstwo. Na koniec grałem też z Jarosławem Araszkiewiczem, gdy on kończył granie a ja wychodziłem z juniora.

Jako piłkarz jak chciałby Pan zostać zapamiętany w Chemiku? „Ukochany syn Chemika”?

- W sobotę na pewno poleci jakaś łezka. Nie żałuję tych chwil spędzonych w Chemiku, ten klub mi dał jakąś szansę życiową. Dużo mi pomógł, ukształtował mnie jako zawodnika, trenera i człowieka trener Masicz. Chciałbym podziękować tym, którzy mi pomogli w Chemiku. Zaś tym, których obraziłem czy miałem inne zdanie to mogę powiedzieć, że przepraszam. Prawie całą seniorską karierę tutaj spędziłem i to chyba będzie zapamiętane na lata. Chemik to mój dom.

Tak szczerze, nie żal rozstawać się z boiskiem? Sprzedałby Pan duszę, żeby zyskać 10 lat?

- Tak, gdyby to było 10 lat mniej to jak najbardziej. Spędziłem tyle czasu na tym boisku. Czasami jest tak, że jedzie się gdzieś na wyjazd i widzi się jaka dobra murawa. Chciałoby się wyjść i pograć, ale i zdrowie już nie pozwala. Ma się jakieś ambicje, ale w wieku 40 lat pora już zakończyć. Starczy już, żeby nie było jakiegoś pośmiewiska. Mi udało się płynnie przejść z bycia zawodnikiem do trenerki, przeszedłem to bezboleśnie. Ostatnie pół roku jednak dało mi tak w kość, że po 90 minutach jestem tak zmęczony jakbym zagrał pięć czy sześć meczów. Może jeszcze od czasu do czasu pogra się w okręgówce.

Gdy spojrzy Pan na minione lata, to jest satysfakcja? Czy trochę żalu, że coś można było zrobić lepiej?

- Jestem zadowolony z przebiegu mojej przygody z piłką. Grałem na zapleczu Ekstraklasy. Można było grać na wyższym poziomie, może trzeba było się ruszyć z klubu bo siedząc cały czas w Chemiku popadało się w stagnację i jako zawodnik mniej się już rozwijałem. Powtórzę, ci młodzi zawodnicy niech pograją dwa - trzy lata w tej III lidze i jeżeli będą dobrzy niech idą wyżej, bo później mogą mieć problem by wybić się wyżej.

Przez życie nie da się przejść samemu, czy mógł Pan liczyć na wsparcie rodziny?

- Na pewno bardzo mogłem liczyć na moją narzeczoną Gabrysię. Zawsze mnie wspierała w trudnych chwilach. Dzieliła ze mną smutki i radości. Choć czasami nie było łatwo, bardzo chciałbym jej podziękować, że była u mojego boku.

Kariera piłkarska powoli dobiega końca. Kiedy narodziła się myśl o trenerce?

- Powiem tak, chciałbym żeby trenerką zajmowali się byli piłkarze. Dlatego gdy mi zaproponowany bym zajął się trenowaniem trampkarzy zgodziłem się i tak powoli w to wszedłem. Daje satysfakcję gdy widzi się tych młodych chłopaków i widzi się ja się rozwijają. To była ciężka praca bo miałem swój trening, a potem musiałem iść na trening młodzieży. Ale to mi się spodobało. Uważam, że sportowcy którzy grają na jakimś tam poziomie powinni zajmować się grupami młodzieżowymi, czy seniorami. Wiadomo, że nie zawsze dobry piłkarz będzie dobrym trenerem, tak jak słaby piłkarz może być dobrym trenerem.

Czyli po prostu nie było czasu na zastanawianie się co zrobić ze sobą po 20 latach gry, przejście z gry do trenowania było płynne?

- Tak. Poza piłką za młodego nie widziałem życia, potem skończyłem studia. Poszedłem po rozum do głowy i zrobiłem trenera II klasy na studiach. Z byciem piłkarzem jest tak, że ciągle trenujesz. Tydzień po tygodniu, miesiąc po miesiącu i jakoś to mija. Nagle przestajesz trenować, rośnie ci brzuch i metabolizm organizmu zaczyna szaleć. Serce zaczyna inaczej pracować. Przeszedłem przez ten okres bezboleśnie bo nadal się ruszam razem z chłopakami (rozmowa po jednym z treningów - przyp. C80). Miałem dużo obaw gdy stawałem się trenować, ale jakoś to idzie.

Padło pytanie o idola piłkarskiego, więc wypada zapytać kto jest Pana wzorem trenera, od kogo Pan czerpie?

- Nie mam jakiegoś idola, z którego czerpię. Mogę coś wyciągnąć od trenera Masicza, od trenera Zygonia, ale i od Guardioli. Na pewno Guardiola to facet, którzy przyszedł z rezerw i wywalczył drugi raz Ligę Mistrzów, zdobywa Mistrzostwo Hiszpanii. Ja teraz jestem na etapie uczenia się, teraz od października będę robił kurs na trenera pierwszej klasy. Tego sukcesu na pewno nie byłoby bez Błażeja Ostrowskiego i Radka Pacuły (kierownik drużyny oraz trener przygotowania motorycznego - przyp. C80), którzy znacznie mi pomogli. W końcu też byłem żółtodziobem i tak pomoc się przydała. Z meczu na mecz czegoś się uczę, i z meczu na mecz jestem coraz lepszy trenerem.

Co dalej z trenerce? Czy za 20 lat zobaczymy trenera Szmita w Ekstraklasie?

- Wiadomo, że trzeba robić staże i kursy. Na razie jest ciężko, bo wszystko opiera się o pieniądze. Mam nadzieję, że klub mnie w tym wesprze bo trzeba wyłożyć parę tysięcy. Ja tak daleko, na Ekstraklasę nie patrzę bo wiem, że jako trener mam braki. Dopiero się uczę i będę się jeszcze sporo uczył. To moja pierwsza praca, aczkolwiek życie różnie się toczy. Może kiedyś tak będzie. Jako zawodnik marzyłem żeby zagrać w Ekstraklasie, jako trener też mam swoje ambicje i marzenia. Na razie moim celem było utrzymanie w III lidze, grać na takim poziomie żeby nas chwalono za grę. Zobaczymy jak będzie teraz.

Zatem pozostaje nam tylko podziękować za lata oddane Chemikowi i życzyć samych sukcesów w nowej roli. Dziękujemy za rozmowę.

- I ja dziękuję.
źródło: www.chemik.police.pl
 

multimedia
najnowsze multimedia




Aż ciężko w to uwierzyć, ale dziś mija dokładnie 18 lat od uruchomienia portalu ligowiec.net.

Wiele godzin spędzonych na boiskach, parkietach, kortach, basenach i w wielu innych miejscach przez redakcję portalu. Mnóstwo ludzi, którzy zaczynali swoją dziennikarską przygodę na 'ligowcu'. Przyjaźnie, które trwają 18 lat (i więcej) i te nowe, cały czas redakcja się zmienia, pojawiają się nowe osoby, którym sercu bliski jest zachodniopomorski sport. Możemy, po tych 18 latach nieskromnie powiedzieć, że ligowiec zmienił oblicze sportu w regionie zachodniopomorskim.

co ? gdzie ? kiedy ?
poprzedni październik 2024 nastepny
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nd
  1 2 3 4 5 6
7 8 9 10 11 12 13
14 15 16 17 18 19 20
21 22 23 24 25 26 27
28 29 30 31      
dzisiejsze newsy
 
top komentarze
newsy:
mecze:
36 » Orzeł Wałcz-Gavia Chosz »
27 » Dąb Dębno-Mechanik Bobo »
22 » Koral Mostkowo-Bryza Re »
22 » Gwardia Koszalin-Kotwic »
20 » Klon Krzęcin-Iskra Pomi »
19 » Iskierka Mirand Szczeci »
18 » Dęby Rogowo-Pomorzanin  »
16 » Wybrzeże Biesiekierz-As »
15 » Sława Sławno-Iskra Biał »
15 » Wieża Postomino-MKS Sok »
aktualnie na portalu
zalogowanych: 3
karimbenze... Kukerman
lidkud
gości: 6
statystyki portalu
• drużyn: 3153
• imprez: 155143
• newsów: 78506
• użytkowników: 81476
• komentarzy: 1183793
• zdjęć: 910652
• relacji: 40779
Najwiďż˝kszy Skateshop w Szczecinie.


widzisz błąd na stronie - zgłoś go nam
© 2006-2024 - by ligowiec team
Polityka Cookies