Marcin Stelmasiak był o krok od zwycięstwa na największym zawodowym turnieju golfa w Polsce. Skończyło się na drugim miejscu - najlepszy okazał się faworyt Szwed Michael Jonzon
Nic nie zapowiadało takiej sensacji. Po pierwszym dniu Polak zajmował dobre, choć odległe 21. miejsce z wynikiem 71 (-1), czyli jedno uderzenie mniej niż wynosi norma (par) 18-dołkowego pola w Binowie (72).
Piątek, czyli drugi dzień turnieju, przywitał uczestników deszczem i chłodem. Uzbrojeni w parasole i przeciwdeszczowe kurtki ruszyli na pole. Mimo trudnych warunków tego dnia padały najlepsze wyniki. Największa gwiazda wśród blisko stu zawodników, Szwed Michael Jonzon, który na grze w golfa zarobił już prawie pół miliona dolarów, uzyskał najlepszy wynik. Na przejście 18 dołków, potrzebował 65 uderzeń. Dzięki temu wyszedł na prowadzenie (-11). Tylko jedno uderzenie więcej wykonał tego dnia Marcin Stelmasiak. To dało mu awans na czwarte miejsce w turnieju (-7). Do prowadzącego Jonzona tracił już tylko cztery uderzenia.
Finałowa runda zapowiadała się ciekawie. Znów grano w deszczu i chłodzie. W pewnym momencie komentator turnieju podał nieoficjalne wyniki, że na 17. dołku prowadzi Polak jedno uderzenie przed Szwedem. Ale kiedy finałowa grupa, w której byli obaj, dotarła do ostatniego, 18. dołka, okazało się, że komunikat był błędny. To Jonzon prowadził przed Stemasiakiem, ostatecznie wygrywając turniej przewagą dwóch uderzeń. - Jestem bardzo zadowolony z wyniku - mówił Marcin Stelamasiak. - To jedno z moich najlepszych osiągnięć w karierze i najlepszy wynik w tym roku. Jonzon, szczęśliwy ze zwycięstwa i czeku na 25 tys. zł, przyznał, że sukces zawdzięcza... - Żonie, która przez ostatnie dni pełniła funkcję caddie [osoby, która za zawodnikami nosi torbę z kijami - ola]. Szczecin Open to najmocniej obsadzony zawodowy turniej, jaki odbył się w Polsce (ponad 70 zawodowych graczy). Pula nagród wynosiła 120 tys. zł. - Lepszej obsady i samego przebiegu turnieju nie mogłem sobie wymarzyć -
źródło: gazeta.pl/ Aleksandra Warska
|
|