Kończy się 2010 rok, który był udany dla siatkarek Chemika Police. Co prawda nie zdobyły one żadnego medalu, nie wywalczyły awansu, czyli sukcesu, którym przeszłyby do historii, ale patrząc realnie policzanki zrobiły więcej niż pozwala na to obecna sytuacja klubu.
Chemik od dłuższego czasu boryka się z problemami finansowymi, a co przez to idzie także kadrowymi. Mimo tego trener Mariusz Bujek i dziewczyny nie wykorzystują tego jako wymówki, usprawiedliwienia i walczą w każdym meczu. Poprzedni sezon PSPS zakończyło na 4. miejscu, w obecnym na półmetku policzanki są trzecie. - Oczekiwania wobec nas wzrosły i wydaje mi się, że są czasami na wyrost. Pokazał to mecz z Murowaną Gośliną - zespołem lepszym od naszego pod każdym względem. Po przegranej spadła na nas krytyka taka, jakbyśmy co najmniej poddały mecz, a tak nie było. Padły stwierdzenia, że jesteśmy w dołku, a tak naprawdę wtedy dałyśmy z siebie wszystko. Wynik był taki, a nie inny, bo możliwości Chemika gdzieś się kończą - powiedziała Gazecie Wyborczej Katarzyna Ostrowska, zawodniczka Chemika.
- Negatywne opinie podcięły nam trochę skrzydła. Byłoby dobrze, gdyby środowisko, media, kibice brali pod uwagę realne możliwości zespołu w swoich ocenach. Co do mijającego roku sporym sukcesem było to, że latem nie straciliśmy więcej zawodniczek. Wprawdzie odeszły Monika Bryczkowska i Katarzyna Ciesielska, ale pustkę w ataku udało się zapełnić, a na rozegraniu według mnie mieliśmy dwie równorzędne zawodniczki, więc nie było problemu - dodaje Ostrowska (na zdjęciu), która życzy sobie, aby 2011 rok przetrwać bez kontuzji, utrzymać obecny skład i znaleźć nowych sponsorów.
źródło: własne / Gazeta Wyborcza Szczecin
|