Turecki biznesmen Sabri Bekdas, były dobroczyńca szczecińskiej Pogoni, jest poważnie zainteresowany inwestycją w pierwszoligowy GKS Katowice. Sęk w tym, że chrapkę na jego pieniądze mają także inne miasta. Czy szansa na lepsze jutro znów umknie Gieksie sprzed nosa?
'Romans' z Bekdasem mógłby być ratunkiem dla klubu z Bukowej. Turek zainwestowałby w spółkę (i odgrywałby w niej 'pierwsze skrzypce'), która byłaby z kolei inwestorem w mieście. Do jej zadań należałoby, m. in. zagospodarowanie terenów wniesionych do spółki przez katowicki magistrat.
- To jest bardzo prosty schemat, mający funkcjonować, m. in. w Śląsku Wrocław. Jest on korzystny dla każdej ze stron. Na gruntach miejskich mogłoby powstać, np. centrum handlowe, dzięki któremu klub zarabiałby na siebie - tłumaczy Piotr Hyla, rzecznik prasowy GKS.

Jakie są szanse na to, że Miasto Katowice zgodzi się na taki układ? - Moim zdaniem powinny być duże. Byłoby to korzystne dla miasta, bo teraz klub jest dla niego obciążeniem. Poza tym w Katowicach powstałaby kolejna atrakcja dla mieszkańców i nowe miejsca pracy - twierdzi Hyla, jednak przyznaje też, że rozmowy z przedstawicielami ratusza dopiero są w planach działaczy GKS.

- My z panem Bekdasem jesteśmy już dogadani. Trzeba tylko do tego pomysłu przekonać miasto. Nie wiem jeszcze, kiedy odbędą się rozmowy na ten temat. Jednak czasu - jak to w biznesie - jest niewiele. Już dochodzą nas słuchy, że inne miasta chcą nas ubiec - dodaje rzecznik Gieksy.

Wydaje się, że katowicki klub stanął obecnie przed szansą, której niewykorzystanie może oznaczać jego ostateczną katastrofę. Czy miasto znów wyciągnie do Gieksy pomocną dłoń? Pewne jest tylko to, że stolicy Górnego Śląska powinno zależeć na drużynie, która należałaby do najlepszych w kraju, a pieniądze Sabriego Bekdasa mogłyby to umożliwić…

źródło: www.futbolnews.pl/Adrian Wawrzyczek