Na stronie oficjalnej AZS-u Koszalin ukazał się obszerny wywiad z nowym prezesem klubu - Janem Daszko, który przeprowadził Damian Zydel. Poniżej prezentujemy najciekawsze fragmenty tej rozmowy.

Objął Pan funkcję prezesa w ciężkich czasach dla polskiej koszykówki. Liga nie ma sponsora, od tego roku gwarancja finansowa każdej z drużyn wynosić musi 2 miliony złotych, nieoficjalnie mówi się, że za rok próg minimalny będzie wyższy o milion złotych. Czy podoła Pan temu wyzwaniu?
- Na wstępie chciałbym podkreślić, że „objęcie stanowiska” to za duże słowo, jeżeli chodzi o tę sytuację. Jak wszyscy wiemy w ciągu ostatnich lat był wielki problem ze znalezieniem odpowiedniego człowieka, który pełniłby funkcję prezesa AZS. Nie ukrywajmy, nasz klub nie należy do najbogatszych, a najlepsi menedżerowie w kraju żądają wysokich pensji. Stąd też Rada Nadzorcza, której byłem członkiem, postanowiła oddelegować mnie do zarządu klubu a ja zgodziłem się na to w ramach pracy społecznej.

Czyli w skrócie nie pobiera Pan żadnego wynagrodzenia za pracę w klubie?
- Dokładnie tak. No może z jednym wyjątkiem: nie muszę płacić za karnet w wybranym przez siebie miejscu.

Nie wydaje się Panu, że bycie prezesem klubu w ramach pracy społecznej może szybko się znudzić?
- Na pewno nie. Jeżeli już podejmuje się jakiegoś zadania, to realizuje je do samego końca. Może jednak nastąpić taki przypadek, że pozyskamy sponsora strategicznego, który w dużym stopniu zasili nasz budżet. Rada Nadzorcza może wówczas chcieć zakontraktować bardziej doświadczonego w sprawach prowadzenia klubu człowieka na moje miejsce, który pobierałby w zamian za pracę wynagrodzenie. Mimo wszystko bardzo poważnie traktuje swoją obecną funkcję w klubie.

Wspomniał Pan o możliwości pozyskania przez klub sponsora strategicznego. Czy mógłby Pan uchylić rąbka tajemnicy w tej sprawie?
- Za dużo Pan ode mnie oczekuje. A mówiąc już tak zupełnie poważnie, to prowadzimy aktualnie rozmowy z dwoma firmami, które mogłyby zostać sponsorem tytularnym naszego zespołu. Istnieje również opcja, że podpiszemy kontrakty z obiema firmami, ale póki co wole nie zapeszać. Wszystko jednak rozstrzygnie się w ciągu najbliższego miesiąca.

Czy mowa tu o sumach z sześcioma czy pięcioma zerami na końcu?
- W grę wchodzą sumy z sześcioma zerami na końcu. Nie zapominajmy jednak, że w całym świecie panuje ogromny kryzys ekonomiczny. Dodam tylko, że każda kwota, czy będzie to tysiąc czy kilkaset tysięcy złotych, dla naszego budżetu jest bardzo istotna.

Do tej pory wielu kibiców miało pretensje do władz klubu o to, że ten nie ma dobrej reputacji, a o wizerunku już nie wspomnę. Czy podczas Pańskich rządów coś ulegnie zmianie?
- Zmienić się musi bardzo dużo. Opinia kibiców jest dla mnie bardzo istotna, dlatego dokonamy wszelkich starań, aby fani naszego zespołu zmienili zdanie o władzach, jak i o całej otoczce związanej z AZS, na lepsze. Chciałbym również poznać pomysły i opinie sympatyków, co im się podoba w funkcjonowaniu spółki, a co nie i co powinniśmy zmienić, aby było lepiej. Oczywiście ktoś teraz pomyśli, że nie mamy żadnych pomysłów na funkcjonowanie klubu, dlatego prosimy o pomoc kibiców. Nie o to jednak chodzi. Klub jest przede wszystkim dla fanów i dla dobra AZS musimy wspólnie ze sobą współpracować, a wierzę w to, że ludzie będą mieli wiele ciekawych pomysłów, które zrealizujemy.

Skoro kibice są częścią klubu, to zapytam wprost: największym obecnie problemem AZS Koszalin S.A. jest…?
- Największym problemem są długi z lat, kiedy klub istniał jeszcze jako stowarzyszenie koszykówki. Do dnia dzisiejszego przychodzą do nas różnego rodzaju pisma z żądaniami wypłacenia zaległych pensji zawodników, którzy w latach 2004, 2005 reprezentowali barwy naszego klubu.

źródło: azs.koszalin.pl