Zawodnik Morza Bałtyk Szczecin - Paweł Kolec mając zaledwie 26 lat z powodu kłopotów zdrowotnych najprawdopodobniej zakończy swoją przygodę z zawodową siatkówką.
Paweł Kolec już jako młody siatkarz odnosił spore sukcesy. W 1999 roku został mistrzem Polski kadetów, a dwa lata później w tej samej kategorii wiekowej został wicemistrzem Europy. Grał wtedy na pozycji rozgrywającego. Kiedy Paweł przeszedł do seniorskiej piłki - trochę z przymusu, bo jego klub musiał zaczynać od najniższej klasy rozgrywkowej, został przekwalifikowany na przyjmującego. To jest trochę niespotykane, że zawodnik w wieku 26 lat kończy karierę. - Można powiedzieć, że jest to rzadkością, ale wypadki chodzą po ludziach. Nabawiłem się poważnej kontuzji, chociaż po konsultacji z kilkoma uznanymi lekarzami mam szanse powrotu do gry, co nawet miało miejsce w końcówce sezonu. Brałem udział w treningach i wystąpiłem w Międzynarodowym Turnieju organizowanym w Szczecinie, oczywiście po wcześniejszej kilkutygodniowej rehabilitacji.
To co dokładnie tobie dolega?
- Jeden z kręgów lędźwiowych ucieka mu w stronę brzucha - co grozi przerwaniem rdzenia kręgowego. Na zachodzie jednak taka kontuzja jest dopuszczalna i można z nią normalnie grać. Medycyna idzie w dobrym kierunku, rozwija się i są duże możliwości, aby wrócić do 100 proc. sprawności. Na pewno wiele zależałoby ode mnie, sztabu medycznego klubu oraz masażysty, który w obecnych czasach jest niezbędny każdej osobie profesjonalnie uprawiającej sport. Skoro masz taką wiedzę, to może wrócić do gry? - Szczerze powiedziawszy to chciałbym. Wydaje mi się, że moja osoba byłaby przydatna drużynie, jeśli chodzi o grę w II lidze z myślą o awansie. To jeszcze będzie zależeć od władz klubu, jaką oni ostateczną decyzję podejmą. Skończył mi się kontrakt i na dzień dzisiejszy z nieoficjalnych informacji wiem, że władze klubu postanowiły nie przedłużać ze mną kontraktu. Jako młody chłopiec osiągnąłeś największe sukcesu w swojej dotychczasowej karierze. - Traktuje te chwile jako młodzieńczą przygodę z siatkówką, a nie karierę. Nie wiem dlaczego moje losy się tak potoczyły. Jeszcze tego tak nie analizowałem, może miała wpływ na to zmiana pozycji. Wcześniej byłem rozgrywającym, a teraz gram na przyjęciu. Inna sprawa, że były też spore zawirowania w klubie. No właśnie. Jesteś ostatnim zawodnikiem szczecińskiego klubu, który grał w Morzu w ekstraklasie. - To był ostatni sezon Morza w najwyższej klasie rozgrywkowej. Przeszedłem z Bielska, ponieważ Sławek Gierymski odszedł do Nysy. Takiej okazji nie mogłem przegapić. Później było już gorzej - wszyscy pamiętamy - Morze musiało zaczynać od najniższej klasy rozgrywkowej. Dlaczego od tego czasu udało się awansować tylko o jedną klasę rozgrywkową? - Oczywiście można doszukiwać się przyczyn tego faktu, ale chciałbym się wstrzymać od komentarzy i doszukiwać się winnych. Na pewno stan osobowy drużyny mógłby być lepszy. Z drugiej strony poziom sportowy ligi rośnie z roku na rok. Jesteś wychowankiem szczecińskiego klubu, podobnie jak Cichosze czy Mateusz Sylla, ale po was trudno znaleźć w Morzu wychowanków. - Faktycznie te zaplecze młodzieżowe już nie jest na takim poziomie jak kiedyś. Pamiętam jak ja zaczynałem przygodę z siatkówką - to tych sekcji było dużo. Nie wszyscy, ale część zawodników trafiała do tej seniorskiej siatkówki. Teraz tego się nie praktykuje, chociaż od roku są turnieje Kinder i jak wszystko będzie szło w tym kierunku - to powrót tej młodzieży na wysoki poziom jest realny. Paweł, jeśli nie sport - to co dalej? - Na pewno znajdę sobie dobre zajęcie, a od siatkówki nie będę odpoczywał zbyt długo. Myślę, że uda mi się znaleźć jakąś drużynę w SALPS i amatorsko jeszcze sobie pograć. Oczywiście jak nie znajdę sobie innego klubu, bo i taka sytuacja może być.
źródło: własne
|
|