Jak wrażenia po zgrupowaniu kadry?
- Wrażenia bardzo pozytywne. - mówi Aneta Legęć. Pracowałyśmy ciężko, bo do 'okresu rozliczeniowego', czyli kwietniowych eliminacji pozostało już nie wiele czasu. Zmęczenie odczuwalne było tym bardziej, gdyż na kadrę większość zawodniczek przyjechała prosto z klubowych obozów. My np. z Zakopanego. Atmosfera to rzecz, która nigdy przejmować się nie musimy, bo jest zawsze bardzo dobra i to sprawia, że na kadry chce się jeździć.
Wspomniałaś o kwietniowych eliminacjach - z jakimi nadziejami do nich przystępujecie?
- Tutaj nie można kalkulować - będziemy walczyły o awans. Dla nas, zawodniczek, najważniejsze jest to, że jest grono osób, które w nas wierzą i stawiają na nas. Ja osobiście nie chciałabym również kończyć swojej przygody z kadrą na nieudanych eliminacjach. Patrzę do przodu i wiele razy to się opłaciło. Gra w kadrze to Twój największy sukces piłkarski do tej pory? - Myślę, że na pewno tak. Nie znam piłkarki ani piłkarza, dla których kadra byłaby rzeczą do której nie przywiązują większej wagi. Przez kilka lat grania w piłkę osiągnęłam kilka sukcesów, ale kadra jest numerem jeden. Największe wzruszenie było, gdy usłyszałam pierwszy raz Hymn Polski stojąc z drużyną na swoim pierwszym meczu. W październiku przechodziłaś zabieg kolana - czy obecnie kłopoty ze zdrowiem masz już za sobą? - Tak, był to zabieg artroskopii. Problem polegał na tym, że kolano blokowało się i każdy najmniejszy ruch był równoznaczny z bólem. Na szczęście nie było to aż tak pilne, żebym musiała przerwać grę w rundzie jesiennej. Tuż po ostatnim meczu z Tuszynem udałam się do szpitala, a już w grudniowych eliminacjach do halowych MP mogłam grać. Teraz nie czuję już żadnego bólu, ani lęku przed starciami. W lidze tracicie do Stilonu Gorzów 5 punktów. Jesteście zadowolone w takim wypadku z rundy jesiennej? - Połowicznie. na wyjazdach grałyśmy jak z nut, szybkie akcje lub poukładane ataki pozycyjne. W domu blokowałyśmy się. Nie wiemy dlaczego. Stilon to drużyna nieprzewidywalna. Ma mocny zespół, ale nie najsilniejszy. Te niepowodzenia z rundy jesiennej musimy wymazać. Ta runda będzie lepsza. Ta runda będzie nasza. Jak będzie wyglądała wiosna w Waszym wykonaniu. Już w II kolejce jedziecie do Gorzowa i ten mecz zadecyduje chyba o pierwszym miejscu? - To będzie zdecydowanie ważny mecz,ale tak naprawdę żeby realizować plan, czyli 7 zwycięstw musimy koncentrować się tylko i wyłącznie na swojej grze i nie tylko w meczu z Gorzowem. Tak z pewnością będzie, że ten kto wygra ten mecz będzie miał albo zapewnione miejsce w barażu o Ekstraligę albo zachowa na to szansę. Od kiedy interesujesz się i uprawiasz piłką nożną? - Pewnie nie będzie to nowością, ale od dzieciństwa. Boisko obok miejsca zamieszkania, starszy brat i wszystko jasne:) W klubie natomiast jestem od listopada 2003 roku. Co daje Ci największa przyjemność w tym sporcie? - Jeśli widzę, że praca na treningach przynosi efekt z korzyścią dla całej drużyny jestem dumna. I to w tym lubię, że można pokazać, że 11 a nawet 18 piłkarek umie stworzyć widowisko, na które inne osoby patrzą z zaciekawieniem. Jako napastniczka lubię strzelać bramki, ale i dogrywanie sprawia mi przyjemność. Wiele piłkarek w Polsce ubolewa, że zainteresowanie ich dyscypliną jest zbyt małe. Jakie jest Twoje zdanie na ten temat? - Dokładnie takie same. Ale trzeba tez spojrzeć na to z dwóch stron. Po pierwsze na szkolenie zespołów i umiejętności piłkarskie. Nie zawsze idą one w parze z chęcią propagandy kobiecego piłkarstwa. My w Szczecinie stworzyłyśmy coś fajnego, na nasze mecze przychodzi od 100 do 200 kibiców z szalikami, bębnami, są śpiewniki. Jeśli chodzi o zainteresowanie miasta to tez powoli ono rośnie. A co jest fajną rzeczą - media pomagają nam i promują w TV i gazetach. Ale to jeszcze jest dalekie od takiej popularności, która jest chociażby w Anglii czy w Szwecji. Wiele młodych dziewczyn chciałoby uprawiać ten sport, ale się waha - ma różne wątpliwości - jak Ty byś zachęciła je do piłki nożnej? - Ja tez się wahałam. na początku jak zapraszano mnie na treningi do Gryfa mówiłam, że wolę grać na podwórku z kolegami albo w szkole. W końcu niejako koleżanki zmusiły mnie i poszłam z nimi na trening. teraz nie wyobrażam sobie, że mogłabym przegapić taką szansę. Jestem żywym przykładem na to, że warto czasem przemóc się, przełamać skromność czy jakiś strach. To jest bardzo fajny sport, w którym można znaleźć wiele przyjaźni, ale również trzeba być twardym i nie przejmować się błahostkami.
źródło: Łukasz Preiss (KobiecaPilka,pl)
|
|