Dwa różne oblicza szczecińskiej drużyny mogli zobaczyć wierni kibice zgromadzeni w sobotnie popołudnie na trybunach Szczecińskiego Domu Sportu. Efektem metamorfozy, było wymęczone zwycięstwo z ostatnią drużyną w grupie 1.
Pierwsze spotkanie pomiędzy obiema drużynami zakończyło się zwycięstwem sobotnich gospodarzy 3:1. Od tamtego czasu zarówno zespoły Rewalskiego Morze Bałtyk jak i MKS Sudety Kamienna Góra rozegrały kilka dobrych spotkań. W ogólnym rozrachunku znalazły się prawie na dwóch przeciwległych biegunach – szczecinianie po 10. kolejkach zajmowali czwartą pozycję, siatkarze z południa Polski ostatnią. Patrząc na tabelę gr. 1 sobotnie spotkanie teoretycznie powinno zakończyć się łatwym zwycięstwem gospodarzy. Jak się później okazało było całkiem inaczej.

Pierwszy set meczu nie zapowiadał tak zaciętego spotkania. Obie drużyny grały bardzo wyrównaną, nie urozmaiconą, ale za to skuteczną siatkówkę. Po obu stronach boiska dużą rolę odegrał blok i obrona, w której zdecydowanie przeważali goście. W polu zagrywki dobrze spisywali się Rafał Kordaś w drużynie gospodarzy i Krzysztof Kurpiel w drużynie gości. Największą dwupunktową przewagę osiągnęli szczecinianie w pierwszych piłkach spotkania (4:2, 5:3), natomiast siatkarze z Kamiennej Góry w końcówce tej partii (17:19). Po remisie 21:21 rozgrywający MKS Sudety, a zarazem kapitan i trener Dariusz Ratajczak, umiejętnie wykorzystał prawe skrzydło i środek siatki, by zakończyć pierwszego seta do 23.


O drugiej partii szczecińscy siatkarze woleliby jak najszybciej zapomnieć. Gra na boisku nie układała im się wcale. Przyjezdni brylowali w bloku, w ataku nie do zatrzymania był Michał Uliński, a i w polu zagrywki radzili sobie całkiem nieźle, zdobywając punkty i z tego elementu gry. Przyjezdni po kilku minutach od rozpoczęcia seta prowadzili już 6:11 i 10:15. Przy stanie 11:19 trener szczecinian Andrzej Winiarczyk zmienił na środku siatki Rafała Streicha wprowadzając na boisko Konrada Paśnika. W końcówce natomiast zdjął z boiska Michała Gogola, dając szansę gry Tomaszowi Cichoszowi. Nowemu rozgrywającemu na boisku udało się wyprowadzić jeden skuteczny atak w wykonaniu Łukasza Jakowczyka, który następnie zaserwował w aut, dając zwycięstwo w secie gościom.


W trzeciej partii od początku prowadzili goście. Szczecinianiom udało się wyrównać dopiero po ataku Rafała Kordasia, który tym samym zdobył 10 punkt. Potem już walka po obu stronach siatki toczyła się punkt za punkt. Po stronie gospodarzy skutecznie z lewego skrzydła atakował kapitan drużyny Mateusz Sylla, wśród gości wyróżniał się wciąż nie do zatrzymania Michał Uliński, dodatkowo zdobywający sporo punktów także i w bloku. Zacięta walka na boisku miała swoje odzwierciedlenie i w wyniku – szczecinianie mając piłkę setową w górze nie wykorzystali jej, pozwalając się dogonić i wyrównać stan punktowy. Po ataku z prawego skrzydła Łukasza Jakowczyka skuteczną akcją odpowiedzieć chcieli przyjezdni, jednak Rafał Kordaś i Tomasz Cichosz nie pozwolili Bogusławowi Baranowskiemu wbić piłki w boisko przeciwnika, szczelnie ustawiając blok. Tym samym szczecinianie pozostali w grze.




Trzeci, a najbardziej czwarty set, pokazały jak bardzo może zmienić się oblicze gry tej samej drużyny. Szczeciński zespół zaczął rozpędzać się z każdą kolejną piłką. Coraz lepiej zaczął funkcjonować blok, atakujący Łukasz Jakowczyk zdobywał punkt za punktem, nieźle radził sobie również Dawid Migdalski. Temu ostatniemu często zdarzały się i proste błędy. Po stronie gości doszło do zmiany kierującego grą – za Dariusza Ratajczaka na boisko wszedł Maciej Leński. Końcówka seta znowu należała do nerwowych, jednak zakończyła się ona po myśli gospodarzy i miejscowych kibiców czekał tie-break.






Piąta partia okazała się już tylko formalnością. Szczecińscy siatkarze nie pozostawili złudzeń kto ten mecz powinien wygrać. Mateusza Sylla i Łukasz Jakowczyk postawili kropkę nad „i” skutecznie atakując ze skrzydeł. Po kilku minutach gry Rafał Kordaś zaserwował asa, tym samym zakańczając całe spotkanie.






W sobotnim spotkaniu nie wystąpił Paweł Kolec, który narzeka na uraz pachwiny i cały mecz oglądał z trybun. Ani minuty nie rozegrał również Emil Wysocki. Nie zmienia to faktu, że szczecińscy siatkarze mając możliwość wygrania meczu, po raz kolejny zaprzepaszczają szansę na zdobycie kompletu punktów. Wygrane spotkanie po ti-break`u pozwoliło szczecinianiom utrzymać czwarte miejsce w tabeli, jednak przewaga do kolejnej drużyny (po 11. kolejce na piąte miejsce awansował Ikar Legnica) jest zbyt mała, by pozwolić sobie na kolejny słaby mecz.






Rewalskie Morze Bałtyk Szczecin – Sudety Kamienna Góra 3:2

(23:25, 12:25, 26:24, 25:23, 15:7)






Składy:


Rewalskie Morze Bałtyk Szczecin: Gogol, Jakowczyk, Kordaś, Streich, Migdalski, Sylla, Ł. Cichosz (l) oraz T. Cichosz, Paśnik



MKS Sudety Kamienna Góra: D. Ratajczak, Uliński, Kurpiel, Baranowski, Papalski, Molenda, K. Ratajczak (l) oraz Botwina, Leński

źródło: www.siatka.org