Przemysław Stańczyk zdobył pierwszy medal dla Polski w mistrzostwach Europy na krótkim basenie w Helsinkach - srebro na 400 m stylem dowolnym.

To jego pierwsze podium w międzynarodowej imprezie seniorskiej. "Nareszcie się doczekałem" - cieszył się 21-letni zawodnik ze Szczecina.


"Na ten medal czekałem naprawdę bardzo długo. Kilka razy brakowało bardzo niewiele. W mistrzostwach Europy na krótkim basenie byłem czwarty na 400 i 1500 m kraulem, na tym pierwszym dystansie zająłem czwarte miejsce w mistrzostwach świata w Montrealu i tegorocznych mistrzostwach Europy w Budapeszcie. Ale nie myślałem o tym w kategoriach porażki. To były moje sukcesy. Poprawiałem przecież rekordy życiowe, rozwijałem się, ścigałem się z najlepszymi... Poza tym jestem cierpliwy i wierzyłem, że w końcu się uda" - powiedział Stańczyk.

Akurat na tym dystansie w polskiej ekipie panuje duża konkurencja. Już w eliminacjach Stańczyk musiał rywalizować o miejsce w finale z broniącym wicemistrzostwa Europy Pawłem Korzeniowskim oraz Mateuszem Sawrymowiczem i Łukaszem Gimińskim. Według przepisów w walce o medale może wystąpić tylko dwóch pływaków z jednego kraju.



"Od rana trzeba było walczyć. Udało się mnie i Pawłowi. Zresztą my cały czas się podpatrujemy na zgrupowaniach, często rywalizujemy, ścigamy się na zawodach. Kolejność na mecie się zmienia, nie ma zdecydowanego faworyta" - stwierdził Stańczyk, który w finale wynikiem 3.39,92 poprawił o dwie sekundy rekord życiowy. Wygrał Rosjanin Jurij Priłukow z rezultatem 3.39,02, a trzecie miejsce zajął Korzeniowski z czasem 3.40,40.



Zawodnik MKP Szczecin do Helsinek jechał niezbyt pewny swojej dyspozycji.

"Przygotowania do startu były bardzo ciężkie, ale ja akurat przez obowiązki na uczelni w Szczecinie treningi rozpocząłem z opóźnieniem. W porównaniu do innych zawodników straciłem dwa tygodnie. Na mistrzostwach Polski nie pływało mi się najlepiej, chociaż kwalifikacje wypełniłem. Tam czułem stres, wiedziałem, że trenerzy liczą na zrobienie minimów, dobre wyniki. Na międzynarodowych imprezach tego nie ma. Ja ciągle jestem zawodnikiem na dorobku, ciągle się rozwijam. Dlatego tutaj, czy w przeszłości w mistrzostwach Europy i świata startowałem na luzie, bez obciążeń. Myślę, że to mi pomogło" - tłumaczył srebrny medalista.



Po finale gratulowała mu cała polska ekipa.


"Wszyscy cieszyli się, że w końcu mi się udało. To było bardzo miłe, chociaż tutaj już się raczej nie powtórzy. Startuję jeszcze na 200 m kraulem, ale jak dla mnie to trochę krótki dystans. Ale 400 m pokazało, że szybkościowo jest nieźle, a srebro dodało mi wiary w siebie. Będę walczył" - mówił podopieczny trenera Mirosława Drozda. Według szkoleniowca przyszłość Stańczyka leży także w ściganiu się na 1500 m kraulem.


Jego pierwsze sukcesy na arenie międzynarodowej miały miejsce w 2003 roku, kiedy zdobył złoto na 400 m kraulem i srebro na 1500 m kraulem w mistrzostwach Europy juniorów. Wielkim przeżyciem był dla niego start na ateńskich igrzyskach, na które zakwalifikował się w dodatkowym terminie, podczas mityngu w Rijece. Walkę o finał IO na 400 m stylem dowolnym przegrał minimalnie - zajął dziewiąte miejsce z czasem gorszym o 0,17 od zawodnika z ostatniej dającej awans pozycji.



Przygodę z pływaniem rozpoczął w wieku sześciu lat.


"To wszystko zaczęło się dzięki tacie. On trenował piłkę wodną w klubie w Szczecinie, świetnie pływał. W zerówce wysłał mnie na naukę pływania. W pierwszej klasie trafiłem do klasy sportowej. Dobrze się rozwijałem. W piątej poprawiłem trzy rekordy Polski w mojej kategorii wiekowej. Na basenie poznawałem fajnych ludzi, miałem przyjaciół, zawsze lubiłem trenować" - wspominał Stańczyk.

źródło: PAP