Bardzo rzadko w V lidze zdarzają się takie dobre mecze. W pojedynku Hutnika z Odrą nie brakowało ciekawych akcji, strzałów i emocji.



Mecz opóźnił się o 5 minut, bo sędzia wykrył w siatce obydwu bramek dziury. Kilka chwil trwało ich zawiązywanie. Potem piłkarze długo się szukali we mgle, która zapanowała nad stadionem Hutnika. Była tak gęsta, że nie było widać przeciwległej linii bocznej.

Ale mecz!



Piłkarze bardzo poważnie podeszli do ostatniego meczu ligowego w tym roku. Ani myśleli o zbliżającym się kilkumiesięcznym odpoczynku. Przeciwnie. Od pierwszej minuty zarówno Hutnik, jak i Odra grali akcja za akcję. I w 11 min. padł pierwszy gol. Turkiewicz zakręcił obrońcami Hutnika i dośrodkował silnie piłkę na przedpole gospodarzy. Tam najwięcej przytomności umysłu zachował Kaliszuk i skierował futbolówkę do siatki. Podrażniony Hutnik od razu ruszył do ataku i szybko zepchnął chojnian do defensywy. W końcu szarżujący Rabe został nieprzepisowo powstrzymany na polu karnym i sędzia - całkowicie słusznie - wskazał „na wapno”.



Sprawiedliwość wymierzył sam poszkodowany. Wynik remisowy nie zadowalał jednak żadnej z drużyn. Mecz nadal był toczony w szybkim tempie, na bardzo przyzwoitym poziomie technicznym i taktycznym. W 25 min. strzał głową Bucyka z Odry trafił w poprzeczkę. Z kolei chwilę potem Wyka wybronił groźne uderzenie Słowika. Jeszcze przed przerwą Hutnik powinien strzelić co najmniej dwa gole. Najpierw Marcinowski strzelał do pustej bramki. I niechybnie futbolówka wpadła by do siatki, gdyby nie Paris, który mało przytomnie wszedł na linię strzału i wyręczył Wykę. Z kolei w 44 min. Sadowski przestrzelił w sytuacji sam na sam z bramkarzem Odry.



Połowa dla gości



Druga połowa mogła rozczarować kibiców gospodarzy, którzy - nie wiedzieć czemu - oddali całkowicie inicjatywę Odrze.


- Sam nie wiem, co się z nimi stało - narzekał po meczu trener hutników Ireneusz Aksiuczyc. - Graliśmy tak kiepsko, że Odra mogła nam nastrzelać znacznie więcej bramek.



Rzeczywiście. Przewaga gości wzrastała z każą minutą. Pierwszym ostrzeżeniem było uderzenie głową Ormana, które minimalnie minęło bramkę Hutnika. W 64 min. zmarznięci kibice obejrzeli fantastyczny strzał Dębickiego. Defensywny pomocnik Odry uderzył z woleja pod poprzeczkę bramki rywali tak, że bramkarz hutników był bez szans. Odra mogła wygrać wyżej, ale seryjnie marnowała doskonałe okazje bramkowe. Dwie idealne okazje miał Ruszar, który - gdyby miał więcej zdecydowania - mógłby zakończyć mecz z hat-trickiem na koncie. Nic dziwnego, że trener Odry Jacek Limanówka miał do niego pretensje.



- Jemu i pozostałym brakowało zdecydowania pod bramką. A w takich sytuacjach trzeba uderzać, a nie kombinować. Nie jestem jednak zły na zawodników. Raczej kładę to na karb ich małego doświadczenia - mówił po meczu.



Pretensji do wyniku nie miał szkoleniowiec Hutnika.



- Mieliśmy kilka dogodnych sytuacji, których nie potrafiliśmy wykorzystać. Po zmianie stron zdecydowanie lepsza była już Odra. Poziom był bardzo wysoki. Zresztą Chojna będzie się liczyła w walce o awans do IV ligi - podsumował mecz Aksiuczyc.



- Musieliśmy się zrewanżować Hutnikowi za porażkę 1:3 w 2. kolejce. Nie musiałem nawet mobilizować moich piłkarzy. Są dobrze zgrani i ambitni. Chcieliśmy poza tym zanotować dziesiąty mecz bez porażki i utrzymać kontakt z czołówką - zdradził tajemnice sukcesu trener Limanówka, dodając, że ważną rolę w jego warsztacie zajmuje praca nad psychiką zawodników.



Hutnik Ekotras Szczecin - Odra Chojna 1:2 (1:1)



Bramki: Rabe (16, z karnego) - Kaliszuk (11), Dębicki (64).



Hutnik: Młynarczyk - Suchanowski, Rabe, Sadowski - Bielecki, Słowik, Dziwirski (63 Tobiański), Paris, Marcinowski - Maciejewski, Marcyniuk (60 Piech).



Odra: Wyka - Orman, Zatorski, Łoziński (46 Walczak) - Dębicki, Grabowski, Greguła, Bucyk, Turkiewicz - Ruszar (89 Andrzejewski), Kaliszuk.

źródło: Głos Szczeciński, własne