Dla szczecinianina, który ściga się w konkurencji handbike, był to udany rok. Zdobył m.in. Puchar Świata.
Skrzypiński świetnie się zapowiadał. Przebojem wdarł się do czołówki Polaków rywalizujących na wózkach inwalidzkich. Później miał problemy zdrowotne i chciał zakończyć karierę. Na szczęście tego nie zrobił, a do wyczynowego uprawiania sportu wrócił w 2005 r. Przesiadł się do handbike, który zdobywa coraz większą popularność. W poprzednim roku Arek w prawie każdym starcie bił rekordy życiowe, sporo wygrywał, a w Europie był w czołówce. W tym sezonie zwycięstw (ilościowo) było mniej, ale sukcesy były większe.
- Najważniejsze to zwycięstwo w Pucharze Świata. Po trzecim miejscu w Australii i wygranych w Londynie i Belgii mogłem się cieszyć z tego osiągnięcia - mówi szczecinianin. - Wywalczyłem też trzecią lokatę w bardzo prestiżowym maratonie w Berlinie z nowym rekordem życiowym i Polski.
1:11,06 godz. - to nowy rekordowy wynik. Na życiówkę długo pracował na w tym sezonie, choć zawsze było blisko. Rywale nie ułatwiali mu zadania. Czekali, aż podyktuje tempo, i wiele razy na ostatnich metrach prześcigali zmęczonego Skrzypińskiego. Do sukcesów na pewno należy brąz w ME w Louny (Czechy), wygrana w Tour of Britain i drugie miejsce w najbardziej prestiżowym europejskim rankingu EHC. - Porażki też były i je analizowałem. Miejsca 3.-6. już nie cieszą. Rok temu skakałbym z radości, teraz bywam zawiedziony - przyznaje Skrzypiński. Nie wie, ile w sezonie pokonał kilometrów. Każdego dnia odbywa blisko dwugodzinny trening. Teraz ma kompletną labę. Potrwa jednak tylko do końca listopada, a w grudniu początek przygotowań do nowego sezonu. Cele już są. - W 2006 r. przegrałem o sekundę medal w MŚ, więc w następnym sezonie w Bordeaux będę chciał uzupełnić kolekcję. Będzie to bardzo trudne, bo to tylko jeden wyścig i parę czynników, które decydują o sukcesie. Chciałbym wystartować w kilku wyścigach w USA i marzy mi się wygrana w New York City Marathon. Starty to nie tylko sukcesy. Wszystko odbywa się kosztem rodziny, bo nie ma mnie w każdy weekend i sam wiem, że za mało czasu spędzam z synkiem - uważa Arek. Dzięki tegorocznym sukcesom ma stabilizację. Chcą go zatrudnić zagraniczne zawodowe zespoły, ale Arek nie zamierza wyjeżdżać. W Szczecinie ma świetne warunki! Sponsor wszystko zabezpiecza, plan treningów układa trener wioślarzy Krzysztof Krupecki, były olimpijczyk Rajmund Zieliński stał się jakby jego menedżerem, a pomocy udziela klub Start. Na świecie wypromował polski sprzęt i teraz czeka m.in. na prototypowe koła, robione specjalnie dla niego. 2007 to rok przedolimpijski. Można być pewnym, że szczecinianin znów będzie w formie. I to przez cały sezon. Tyle, że Skrzypińskiego martwią niepokojące sygnały, że jego szanse na wyjazd na igrzyska w Pekinie są małe. Kryteria kwalifikacji do reprezentacji nie są znane, a oficjalnych decyzji nie ma i nie wiadomo, kiedy będą.
źródło: Gazeta Wyborcza
|
|