Rafał Ratajczyk kolarz szczecińskiego Gryfa, który jako pierwszy z Polaków wywalczył sobie prawo startu w Pekinie udzielił wywiadu Tomkowi Maciejewskiemu z Gazety Wyborczej.



Jak oceniłby pan swój występ w Manchesterze?

Rafał Ratajczyk: Myślałem o miejscu w pierwszej czwórce, nawet medalu. Ale nie byłem w optymalnej dyspozycji, czułem się gorzej niż podczas PŚ w Kopenhadze, kiedy zająłem miejsce na podium. Gdybym tak pojechał w Anglii, miałbym szansę na bardzo dobry wynik.

Na inaugurację MŚ zaliczył pan udany występ w wyścigu "na kreskę", czyli z formą nie było źle?


- Przyszedł mały kryzys, to wszystko. Wyścig punktowy niby dobrze się układał, nie było odjazdów, ale w połowie dystansu coś się zablokowało, zabrakło siły i wytrzymałości. Jak to mówimy w kolarskim żargonie, "korby odbiły" i czołówka mi odjechała. Wyścig był bardzo ciężki - 160 okrążeń, co 10. - punktowany finisz. Do tego niesamowite tempo - średnia 54 obroty, przed samą metą trzy razy więcej. W końcówce byłem za słaby, by powalczyć o wyższą pozycję.



Kilka miesięcy bardzo częstych startów dało o sobie znać?


- Jesteśmy już trochę zmęczeni, dlatego po MŚ dostaliśmy wolne. To jedyny moment, kiedy możemy odpocząć. Startujemy cały rok. Kiedy kończy się sezon na torze, ścigamy się na szosie. Ostatnio najważniejszy był oczywiście Puchar Świata i wywalczenie kwalifikacji olimpijskiej.



Uzyskał ją pan najszybciej. Czuje się pan faworytem do medalu?


- Jest to w moim zasięgu, ale mogę być pierwszy, czwarty, ósmy albo np. piętnasty. Wyścig punktowy to bardzo specyficzna konkurencja. Trzeba być nie tylko szybkim i wytrzymałym, ale również bardzo czujnym. Trudno przewidzieć, jak będzie w Pekinie. Podczas rekonesansu olimpijskiego czuliśmy się nie najlepiej.



Jakie plany po Pekinie? Podobno odchodzi pan z Gryfa Szczecin?


- Nic nie jest jeszcze przesądzone. Powiedzmy, że w najbliższych miesiącach będę prowadził rozmowy na temat mojej sportowej przyszłości. Wszystko zależy od proponowanych warunków - olimpijskiego stypendium z miasta i pomocy uzyskiwanej od klubu. Do tej pory współpraca układała się dobrze i może być kontynuowana. Wiadomo, że ja trenuję poza Szczecinem, prawie cały rok jestem w rozjazdach, więc o przynależności klubowej decydują przede wszystkim finanse. Chętnie zostanę w Gryfie, jeśli wszystko będzie poukładane

źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin