Przed meczem Sława traciła do Energetyka tylko trzy punkty, ale zdecydowanym faworytem byli gospodarze, których stać na miejsce w pierwszej trójce, a nie walkę o pierwszą dziesiątkę. Nieliczni kibice, których zapewne odstraszyła pogoda oraz pora rozgrywanego meczu (godz. 12) byli rozczarowani po pierwszej połowie spotkania.
Słaby początek
W pierwszym kwadransie gry lepszym zespołem byli goście, którzy swoją przewagę udokumentowali bramką. W 13 minucie Chyła wykorzystał błąd naszej obrony. Energetyk zaczął się rozkręcać, ale to wciąż nie był ten sam Energetyk co jeszcze dwa, trzy miesiące temu. Bramka Marcina Pietraszewskiego dała wiarę w końcowy sukces, czyli trzy punkty. Ale do przerwy skończyło się na 1:1. Lepiej, ale nieskutecznie W drugiej połowie gryfinianie grali odważniej i mieli zdecydowanie więcej sytuacji podbramkowych od gości, ale nie potrafili ich wykorzystać. Świetnych okazji nie wykorzystali Marcin Krupa i Łukasz Deptuła. Ale najlepszą okazję zmarnował Kamil Najda i Damian Sowa. Ten pierwszy niekryty z pięciu metrów strzelił w słupek, a potem do piłki dopadł 18-letni pomocnik, który z trzech metrów strzelił w drugi słupek. Ta sytuacja nieco podłamała zawodników Energetyka, którzy w ostatnich minutach atakowali, ale nie udało im się już zdobyć bramki przez co goście wyjeżdżali z Gryfina w dobrych nastrojach. - Nie wygraliśmy meczu, który powinniśmy wygrać. Oprócz braku skuteczności mam też żal do niektórych zawodników, że nie włożyli w grę całego serca. Po nieciekawym początku przejęliśmy inicjatywę. W drugiej połowie widać było, że chcieliśmy wygrać ten mecz, ale jak jest się nieskutecznym, to trudno o zwycięstwo. Szkoda, bo przeciwnik nie prezentował aż tak wielkiego poziomu, żebyśmy nie mogli wygrać - powiedział Marek Blumka, trener Energetyka. fot.: Nowe 7 Dni Gryfina
źródło: Nowe 7 Dni Gryfina
|
|