W sobotę Piast Szczecin podejmie Gwardię Wrocław (godz. 19, wstęp wolny). Kapitan szczecinianek Paulina Chojnacka deklaruje, że nawet w obliczu zapaści finansowej klubu zespół zagra na maksimum możliwości. Spotkanie z SMS Sosnowiec (3:1) to rzeczywisty obraz waszej formy? - Nie, na pewno nie. Powinnyśmy wygrać to spotkanie pewniej, a tymczasem zagrałyśmy ospale i byłyśmy nie do końca skoncentrowane. Zespół z Sosnowca zrobił w ciągu pół roku kolosalny postęp. Dodatkowo zadziałał element zaskoczenia, bo pojawiło się tam kilka nowych dziewczyn, których nie znałyśmy, a one okazały się silnymi punktami drużyny. Nie chcemy się jednak usprawiedliwiać, bo dostosowałyśmy się do poziomu rywala, a to bywa niebezpieczne. Jestem przekonana, że na mecz z Gwardią uda nam się sprężyć maksymalnie, tym bardziej, że każda z dziewczyn ma świadomość popełnionych błędów.
Teraz przed wami dwa trudne spotkania z Gwardią i Wisłą Kraków. Które będzie trudniejsze?
- Według mnie Gwardia jest mocniejszym przeciwnikiem, z tego względu, że dysponuje składem, gdzie odpowiedzialność za grę rozkłada się na kilka zawodniczek z doświadczeniem. One wiedzą jak zachować się na parkiecie nawet w trudnych sytuacjach. Trudniej walczyć ze zgranym kolektywem niż z zespołem, w którym wszystko toczy się pod dyktando jednej osoby, a takim przykładem jest Wisła, gdzie grę ustawia Magdalena Śliwa. Przed każdym z tych zespołów czujemy respekt, chociaż dziwię się opiniom, które zakładają z góry, że faworytami spotkań są nasi przeciwnicy. To, że jesteśmy liderkami nie jest dziełem przypadku, a w tych spotkaniach nikt nie może czuć się pewniakiem. Jesienią przegrałyście z Gwardią gładko. - Niewłaściwie podeszłyśmy do tego spotkania. Doskonale pamiętam tydzień poprzedzający ten mecz. Byłyśmy wtedy w takiej formie, że wydawało mi się, że rozniesiemy Gwardię w pył, a tymczasem to my wyszłyśmy na parkiet mentalnie rozbite i z przeświadczeniem, że mimo dobrej dyspozycji szansę są małe, bo Gwardia to przecież spadkowicz z LSK. Tym razem musi być inaczej. Umiejętności nam nie brakuje, a po drugiej stronie siatki będą takie same dziewczyny jak my - im też zdarzają się błędy. Jeżeli zdamy sobie z tego sprawę, nasze szanse wzrosną. Temu spotkaniu towarzyszyć będą większe emocje... - Spotkanie jest ważne, dowiemy się, co tak naprawdę jesteśmy warte. Myślę, że sam początek dla naszego zespołu będzie nerwowy. Trzeba będzie szybko się otrząsnąć i grać to, co potrafimy. Dlatego pomocne będą wskazówki od trenera i doping kibiców. Liczymy na pełne trybuny, tak jak za czasów naszej gry w ekstraklasie. Podczas ostatniego meczu byłyśmy bardzo zaskoczone oprawą, jaką stworzyli widzowie. Dziękuję im za wsparcie. Kłopoty finansowe klubu pogłębiają się. Prezes Kulbiej chwali was za wyrozumiałość. Często rozmawiacie o tych problemach w szatni? - Jest ciężko. Chociaż robimy wszystko, żeby ta sytuacja nie odbiła się na grze, jest to dosyć częsty temat rozmów. Dziewczyny muszą z czegoś żyć, wszystkie mamy nadzieję, że ta sytuacja zakończy się pomyślnie, dlatego często pojawiają się pytania. Ja jestem łącznikiem między zarządem a zespołem. Na bieżąco staram się przekazywać wszystkie informacje. Dziewczyny przyjmują wszystko ze spokojem, jesteśmy cierpliwe, bo wiemy ile zachodu wkłada prezes w to, żeby ratować zespół. Jest nam łatwiej, bo stałyśmy się zdecydowanie bardziej zgraną ekipą niż przed rokiem, a dobre wyniki są dla nas motorem napędowym. Rozmawiała Natalia Jąder
źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
|