Monika Pyrek, jedna z naszych najlepszych tyczkarek, rozpoczęła przygotowania do nowego, olimpijskiego sezonu. Czwarta zawodniczka ostatnich mistrzostw świata ma za sobą udany sezon, a następny ma być jeszcze lepszy. Aby uzyskać kwalifikację olimpijską i przepustkę do Chin, Pyrek musi w przyszłym sezonie zaliczyć 4,45, co powinno być formalnością. Kłopotem dla tyczkarek będzie jednak terminarz ich konkursu w Pekinie: eliminacje zaplanowano na 10 rano, finały na wieczór. W najważniejszych mityngach wszystko rozgrywane jest wieczorem.
- W Pekinie czekają nas trudne zawody, trzeba się będzie dobrze zaaklimatyzować. Dla mnie będą to trzecie igrzyska. Na pierwszych byłam 7., później 4., więc z matematycznego punktu widzenia powinnam być pierwsza - uśmiecha się zawodniczka.
- Wierzę, że jest szansa na nawiązanie walki z Isinbajewą - mówi nasza tyczkarka. - Przestałyśmy się jej obawiać i wiemy, że ona czuje dodatkowy ciężar. W przyszłym roku przede wszystkim chciałabym poprawić rekord życiowy. Z drugiej strony zależy mi na stabilizacji na wysokim poziomie. Na zawodach wolę skoczyć kilka razy 4,80, niż raz 4,85. Najważniejsze będą igrzyska i tej imprezie będą podporządkowane przygotowania.
źródło: Dziennik Polski
|
|