Zych: W Szczecinie miało być łatwiej i było
Rozmowa z Aleksandrą Zych, prawą rozgrywającą wicemistrzyń Polski Vistalu Gdynia oraz reprezentacji Polski, po meczu Polska-Ukraina rozgrywanym w niedzielę w Szczecinie.
Ola, gratuluję awansu do mistrzostw świata w Danii. Nie dość, że nie mogłyście przegrać drugiego meczu z Ukrainą większą różnicą niż sześć bramek, to na dodatek wygrałyście go ośmioma bramkami. Było łatwiej niż się spodziewałyście? Nie wychodziłyśmy na ten mecz z myślą, że mamy sześć bramek do przodu, tylko po to, by go wygrać. Skoro na trudniejszym terenie w Użgorodzie tydzień temu pokonałyśmy Ukrainki sześcioma bramkami, to można było wyjść z założenia, że u siebie w Szczecinie powinno nam z nimi pójść jeszcze łatwiej. I tak też w sumie było
Samo spotkanie było dość podobne do tego, które rozegrałyście na Ukrainie. Tam też w pierwszej połowie rozstrzygnęłyście mecz na swoją korzyść, w drugiej zaś spotkanie nieco się wyrównało.
Tak, sam początek spotkania były troszkę niepewny w naszym wykonaniu, musiałyśmy poczuć halę, ale z każdą następną minutą budowałyśmy swoją przewagę. I mimo że w drugiej połowie trochę rozluźnienia wkradło się w nasze szeregi, to różnica bramkowa między nami a Ukrainkami była na tyle duża, że tej przewagi już nie mogłyśmy stracić. Osiem bramek różnicy to naprawdę satysfakcjonujący rezultat. A sama ze swojego występu możesz być usatysfakcjonowana? Absolutnie nie jestem z siebie zadowolona. Jak się ma taką skuteczność, jaką ja miałam, to chyba nikt by nie był zadowolony. Mam nadzieję, że w przyszłym sezonie, jak oczywiście dostanę szanse od trenera Rasmussena, będę lepiej przygotowana do spotkań reprezentacyjnych. Zarówno w kadrze, jak i w klubie, konkurujesz na swojej pozycji z objawieniem tego sezonu, Moniką Kobylińską. Jak przebiega ta rywalizacja? Jak na razie górą jest Monika. Na przyjacielskich zasadach, naprawdę. Kiedy ja jestem w formie, to ja gram więcej, kiedy Monia, to Monia. Nie jesteśmy zawistne. Doradzamy sobie w trakcie gry, a poza boiskiem bardzo się lubimy. Kiedy Moni idzie, to jestem z niej dumna i myślę, że w drugą stronę działa to tak samo. Doping szczecińskich kibiców dało się odczuć na sobie? Wprawdzie hala nie zapełniła w całości, ale trzy tysiące waszych fanów nie szczędziło gardeł. Oczywiście. To był mój pierwszy mecz reprezentacji Polski przed własną publicznością, na który przyszło tak wielu kibiców. Wzbudził on we mnie duże emocje i będę o nim pamiętała do końca swojego życia. A skoro tak fajnie grało się w Szczecinie, to może warto byłoby zagrać w koszulce Pogoni Baltica? Dwa sezony temu otrzymałaś taką propozycję. Jak na razie mam ważny kontrakt z Vistalem i jak najbardziej chcę go wypełnić. A co będzie później, to się okaże.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |