Stasiuk: Boimy się o naszego trenera
Rozmowa z Martyną Stasiuk, silną skrzydłową King Wilków Morskich Szczecin, po wygranym spotkaniu szczecińskiego klubu z KSSSE AZS-em PWSZ-em Gorzów Wielkopolski.
Alan Rogalski: Pierwszy historyczny mecz Wilczyc w ekstraklasie i od razu pierwsze zwycięstwo. Ale ten sukces nie przyszedł Wam łatwo. Martyna Stasiuk: To było pierwsze spotkanie Wilczyc w ekstraklasie, ale też i pierwszy mój mecz w najwyższej klasie rozgrywkowej. Już na początku meczu widać było, że dopadł nas stres i gdy w trzeciej kwarcie wygrywałyśmy już dwudziestoma punktami, to w kolejnej szybko straciłyśmy tę przewagę. Mam nadzieję, że w następnych spotkaniach to napięcie z nas opadnie jeszcze przed meczem i będziemy grały swoje przez cały pojedynek.
AR: W dwóch spotkaniach sparingowych z AZS-em, które rozegrałyście w okresie przygotowawczym do sezonu, dwukrotnie dość pewnie wygrałyście. Tym razem gorzowianki zaprezentowały się z dużo lepszej strony.
MS: Z AZS-em spotkałyśmy się zaraz po ich obozie, dlatego też Gorzów nie miał ani sił, ani celności w spotkaniach z nami. My swój obóz skończyłyśmy nieco wcześniej, stąd nasza gra lepiej wyglądała. Trzeba jednak pamiętać, że w sparingach realizujemy różne założenia taktyczne. Trener raz stawia na ofensywę, raz na defensywę. Natomiast dzisiaj, w meczu ligowym, trzeba było zagrać na sto procent swoich możliwości zarówno w obronie, jak i w ataku. Tym bardziej, że Gorzów postawił nam bardzo wysoko poprzeczkę. Ciężko grało się nie tylko nam, ale i naszym przeciwniczkom, bo po dwóch meczach kontrolnych każda z drużyn znała już swoje zagrywki. AR: Pomimo tej wygranej nie mogę nie spytać o to, co się stało w pod koniec trzeciej i w całej czwartej kwarcie, gdy prawie straciłyście ciężko wypracowaną przewagę. Poczułyście się zbyt pewnie siebie czy po prostu - taka jest koszykówka? MS: Taka jest koszykówka żeńska, bo w męskiej rzadko zdarzają się takie sytuacje. Podobnie było w poprzednim roku, gdzie potrafiłyśmy wygrywać dwudziestoma punktami i ostatecznie pokonać rywala jednym oczkiem lub tym jednym oczkiem przegrać. Na całe szczęście gorzowianki nas nie dogoniły i udało nam się zwyciężyć. Co prawda trochę boimy się o naszego trenera, który tych wahań formy w trakcie spotkań może nie wytrzymać, ale mamy nadzieję, że na treningach uporządkuje on naszą grę. A wówczas i na ławce trenerskiej w czasie meczów powinno być spokojniej.
ďż˝rďż˝dďż˝o: własne/stk.szczecin.pl
relacjďż˝ dodaďż˝: szlemiel |