Na koniec zimowej przerwy zawodnicy oraz działacze Darłovii czekali z utęsknieniem. Nieudana jesień, dobrze przepracowany okres przygotowawczy i wzmocnienie składu spowodowało, że Darłowianie mogli z optymizmem oczekiwać pierwszego gwizdka sędziego. Pierwszy mecz w sezonie był zarazem okazją do debiutów Grzegorza Kosiarskiego oraz Tomasza Natkańskiego w oficjalnym meczu, a na swoją szansę czekał jeszcze Ireneusz Krajewski, który spotkanie rozpoczął na ławce rezerwowych. Warty uwagi jest także powrót do gry Bartosza Grzelaka, który ponownie przydział barwy Darłovii po dwóch latach rozbratu z piłką.





Od pierwszej minuty gry pojedynek dwóch drużyn z dolnej połówki tabeli nie był wielkim widowiskiem. Duży wpływ na to miało boisko, które podobnie jak to miało na jesień, pozostawia wiele do życzenia. W pierwszym kwadransie gry brakowało szybkich, składnych akcji, efektem czego brak poważniejszego zagrożenia pod jedną jak i pod drugą bramką. Marazm mógł przerwać Grzegorz Kosiarski, który w 16 minucie gry znalazł się sam na sam z bramkarzem, ale próbując go przelobować pomylił się i przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Goście próbowali się odgryźć, ale żadna z ich prób nie zmierzała w światło bramki strzeżonej przez Natkańskiego. Kolejne minuty gry nie zmieniały wiele w sytuacji na boisku, aż do 32 minuty. Wtedy to Marcin Rychlewski obsłużył dokładnym podaniem Grzegorza Kosiarskiego, a ten strzałem w długi róg z 10 metrów nie dał szans bramkarzowi na skuteczną interwencję. Tuż przed przerwą bramkarza starał się pokonać Artur Maciąg, ale tym razem Piotr Rakowski nie dał się zaskoczyć. Ostatnie minuty to także zaostrzenie gry przez obie drużyny, efektem czego żółte kartki dla Pawła Krawczyka i Piotra Rakowskiego.




Na drugą część spotkania podopieczni Krzysztofa Jasiewicza wyszli z jedną zmianą w składzie. W miejsce Pawła Krawczyka pojawił się Ireneusz Krajewski. Podobnie jednak jak to miało miejsce w pierwszych 45 minutach obraz gry nie uległ wielkim zmianom. Żadna ze stron nie potrafiła osiągnąć zdecydowanej przewagi, a gra prowadzona była głównie w środkowej strefie boiska. Spowodowało to, że trenerzy przeprowadzali kolejne roszady, mając nadzieję na osiągnięcie zdecydowanej przewagi. Ostatecznie efekt przyniosły te wykonane przez Darłowian i w 80 minucie gry po akcji Ireneusza Krajewskiego i Mirosława Stermacha ten ostatni celnie dośrodkował w pole karne wprost pod nogi Artura Maciąga, który pewnie ulokował piłkę w siatce. Radość Darłowian mogła trwać jednak bardzo krótko. Po zaledwie trzech minutach od ponownego rozpoczęcia gry od środka, kiks Daniela Ryfy spowodował, że w sytuacji sam na sam znalazł się napastnik Błoni Barwice, a chwilę później przy próbie dryblingu został powalony na murawę przez bramkarza Darłovii. Do jedenastki podszedł Bartłomiej Gehrke, ale jego zamiary znakomicie wyczuł Tomasz Natkański, parując piłkę na rzut rożny. W kolejnych minutach Darłowianie zostali zepchnięci na własną połowę, ale dzięki temu nie było problemów z wyprowadzaniem kontr. Jedną z nich na bramkę mógł zamienić Grzegorz Kosiarski, który znalazł się sam przed bramkarzem, ale nieczysto trafił w piłkę i zmarnował szansę na swoją drugą bramkę w tym meczu. Co nie udało się 'Kosiarze' uczynił Artur Maciąg, po tym jak wyłuskał piłkę od obrońców i spokojnie pokonał Piotra Rakowskiego w sytuacji sam na sam. Tuż przed ostatnim gwizdkiem honorową bramkę dla gości zdobył Michał Piławski, który zaskoczył Tomasza Natkańskiego strzałem ( dośrodkowaniem ) spod linii autowej, wrzucając mu futbolówkę za kołnierz. Kilkadziesiąt sekund później sędzia gwizdnął ostatni raz w tym spotkaniu.